Koncepcja ludzkiej samooceny jest jednym z najbardziej rozpowszechnionych wśród gawiedzi konstruktem stosowanym w psychologii. Każdy posiada umysłową reprezentację nas samych, złożoną i rozbudowaną strukturę wiedzy, na którą składają się przekonania na własny temat, wartości, osobiste cele czy role społeczne. Samoocena, najprościej mówiąc, to nasze ustosunkowanie właśnie do tej reprezentacji. Funkcję samooceny opisuje parę interesujących teorii. Dzisiaj chciałbym omówić chyba najbardziej z nich obiecującą. A na pewno mającą najbardziej chwytliwą nazwę — teorię opanowywania trwogi.
Człowiek jest wyjątkowym zwierzęciem. Jego świadomość, z tego, co wiemy, jest nad wyraz rozwinięta w stosunku do innych ssaków. Mimo wielu pozytywnych cech tej ewolucyjnej wygranej jednocześnie wystawia nas ona na ciekawe próby — na przykład na ustosunkowanie się do swojej śmierci, jako do powszechnej i dość nieodwracalnej konieczności. Zgon, mimo że możemy go intelektualizować i próbować pogodzić się z jego występowaniem, przepełnia jednak lękiem — znaczna część ludzkości w końcu ceni sobie życie. Ceremonie towarzyszące pochówku obecne są prawdopodobnie we wszystkich kulturach świata, a sam strach tanatyczny trudny do racjonalizowania. Dlatego wielu psychologów zaprzątało sobie głowy pytaniem: jak człowiek radzi sobie z opanowaniem tego pierwotnego lęku?
Trójce amerykańskich psychologów: Jeffowi Greenbergowi, Sheldonowi Solomonowi i Thomasowi Pyszczynskiemu, głowiącym się nad tym tematem udało się stworzyć bardzo zgrabną i uniwersalną teorię.
Teoria opanowania trwogi… przed śmiercią
Około 8-9 roku życia mały człowiek zaczyna sobie uświadamiać jak przygodne, kruche, przypadkowe jest ludzkie życie. Śmierć jako ostateczna siła sprawcza wydaje się nieunikniona, straszna, obezwładniająca. Refleksje tego typu budzą bardzo silny lęk, paraliżującą trwogę. By ułatwić sobie funkcjonowanie, dziecko tłumi ów lęk do akceptowalnego psychicznie poziomu. Trzeba teraz utrzymać trwogę w ryzach — wytwarzamy więc tzw. światopogląd społeczny, czyli ideologię, zbiór wierzeń, normy, wartości społeczne, zespół standardów, których trzymanie się ma zapewnić symboliczną bądź realną szansę na nieśmiertelność. To ją przecież obiecują religie świata, prezentując kolejne przykazania.
Do tego właśnie światopoglądu odnosi się ludzka samoocena, która działając na polu zebranych norm, określa nas jako wartościowego członka społeczeństwa. Terror management theory (tłumaczona przez kreatywnych studentów jako teoria zarządzania terrorem…), bo o niej mowa, głównego źródła motywacji doszukuje się więc w dużej mierze nieświadomym lęku przed śmiercią. Głównym mechanizmem działającym między światopoglądem a samooceną jest identyfikacja z trwałymi elementami własnej kultury. Samoocena staje się więc buforem lęku, zmuszając nas niejako do postępowania zgodnie z przyjętymi normami. Jeśli jest wysoka, pozwala czuć się cząstką kultury, która zapewnia pewien stopień nieśmiertelności. Co ważniejsze jednak teoria opanowywania trwogi jest dość dobrze udokumentowana empirycznie.
By wydobyć lęk przed śmiercią na światło dzienne, ochotnicy proszeni są na przykład by przez 10 minut opisywali to co będzie się działo z ich ciałami po śmierci. Według powyższej teorii, trwoga uwolniona z umysłowej piwnicy powinna wpływać na zachowanie — i tak też się dzieje. Greenberg ze współpracownikami w 1994 roku zaobserwował wśród tak zaktywizowanych krajan wzrost poparcia dla autorów proamerykańskich esejów oraz spadek dla pismaków antyamerykańskich. Musiała zadziałać identyfikacja z grupą kulturową, wzmocniona lękiem przed zgonem.
Badanie z 1990 roku dotyczyło studentów chrześcijan — po krótkiej sesji z uświadamianiem im ich własnej śmiertelności zaczęli oni żywić cieplejsze uczucia względem innych chrześcijańskich uczniów, lecz, co ciekawe, nasiliła się również antypatia wobec studentów żydowskich. Z nowszych badań Pyszczynskiego wynika, że aktywowanie lęku przed śmiercią sprawia, że Irakijczycy silniej popierają atak na WTC, amerykanie zaś milej wyrażają się o dość ostrej polityce wojennej Busha.
Silna trwoga nie traktuje też łagodnie prostytutek czy mężczyzn, którzy porzucają żonę i dzieci — osoby po aktywizacji popierają surowe kary dla ludzi tak łamiących moralne zasady. W chwili zagrożenia lękiem ludzie szukają więc schronienia w trwale ustanowionych normach kulturowych. Wszelkie inne normy burzą stabilność i uniwersalność naszych kulturowych wartości — więc muszą zostać zdeprecjonowane lub zanegowane. Badania Harmon-Jonesa z 1997 roku pokazują, że dzieje się to na tyle szybko i automatycznie, że człowiek nie doświadcza wyższego poziomu lęku. Wpływa to jednak znacznie na ocenę otaczającej go rzeczywistości. Same zmiany poziomu samooceny powodują zmianę w odczuwanym lęku, a omawiana aktywizacja, poprzez zmiany zachowania umacnia nasze poczucie własnej wartości.
Co ciekawe, niektóre eksperymenty zaczynają podważać rolę ustanowionych norm społecznych przy identyfikacji jednostki zagrożonej lękiem. Izraelscy badacze wykryli na ten przykład, że zwiększenie dostępności myśli o śmierci prowadzi do bardziej brawurowej i szybszej jazdy na symulatorze samochodu. Trudno piracką jazdę uznać za społecznie przyjętą normę dobrego zachowania, jednakże skłonności do szaleńczej jazdy uwidaczniały się tylko u osób, dla których umiejętność prowadzenia samochodu była cechą istotną. Wzmocnieniu więc uległ pogląd i norma raczej osobista, nie kulturowa, i to ona była broniona zamiast koncepcji światopoglądu społecznego. Szukać więc możemy schronienia w wartościach ważnych dla nas, nie dla ogółu, społeczeństwa, kultury.
Niestety inne naczelne nie mają tak dobrze ustrukturalizowanych norm…
Scientists Successfully Teach Gorilla It Will Die Someday
;)
A czy Wy, znając założenia tej teorii, jesteście w stanie doszukać się jej przykładów w życiu codziennym?
Więcej:
- Badania.net
- Baka, Ł. (2009). Światopogląd społeczny czy indywidualny pogląd na świat? Co chroni przed trwogą jednostki niedostosowane społecznie? Przegląd psychologiczny, 2009, tom 52, Nr. 4, 389-408
- Wiki
Cóż, z ostatniej chwili: ludzie w obliczu tragedii, zwłaszcza tych, które pochłaniają wiele ofiar zaczynają się jednoczyć. Nie wiem, może to taki trochę “powrót do korzeni”, że w kupie siła? Ś»e razem bezpieczniej? Ś»e kupy nikt nie rusza?
Czyż wielu ludzi nie poczuło się nagle patriotami?
Według teorii ludzie będą częściej i bardziej wyraźnie zachowywać się zgodnie z przyjętymi normami, regułami, które są dla nich ważne. Paradoksalnie tłumaczyć to może i czekanie 16 godzin w kolejce i skandowanie haseł o złym miejscu pochówku – gdy grupa z którą utożsamiają się pikietujące osoby była z zasady mocno nieprzychylna zmarłemu prezydentowi. Innymi słowy, gdy człowiek czuje śmierć za plecami zaczyna się zachowywać tak jak czuje, że należy. W tym wypadku rzeczywiście wielu ludzi odkryło w sobie patriotyzm.
Ja bym uzupełnił ten artykuł o rolę religijności w mechanizmie lęku przed śmiercią:
http://www.psychologiareligii.net/2010/02/o-tym-jak-osoby-religijne-staja-sie.html