Ap Dijksterhuis oraz Loran F. Nordgren zaproponowali teorię, jakoby procesy nieświadome, razem z myśleniem świadomym, brały udział w podejmowaniu decyzji, kształtowaniu wrażenia, rozwiązywaniu problemów czy kreatywności. W różnych eksperymentach pokazują, że lepiej zdać się na nieświadome procesy myślowe przy podejmowaniu złożonych decyzji, a proste i szybkie zostawić świadomości.
Nieświadome i świadome myślenie różnią się poziomem złożoności i możliwością zawarcia w problemie większej ilości zmiennych. W jednym z eksperymentów przeprowadzonych przez psychologów, badani mieli wybrać jeden spośród 4 fikcyjnych apartamentów różniących się 12 aspektami, z czego jedno miejsce zamieszkania miało więcej negatywnych, a jedno więcej pozytywnych cech. Była jednak istotna trudność wychwycenia tej najlepszej opcji, gdy w grę wchodziło 48 odmiennych informacji. 3 różne grupy różniły się sposobem w jaki dokonywano wyboru – pierwszej nie dano w ogóle czasu na zastanowienie się. Druga mogła przed zdecydowaniem się na jakieś mieszkanie pomyśleć nad tym świadomie. Trzecia, podczas myślenia nad rozwiązaniem została rozproszona, więc procesy myślowe mogły zachodzić tylko na poziomie nieświadomym. Wyniki pokazały, że tylko “nieświadomi” poradzili sobie z zadaniem i w większość wybrali najlepszą opcję – dla reszty grup zadanie okazało się za trudne.
Kluczem dla rozróżnienia obu poziomów przetwarzania problemu jest uwaga. Podczas gdy zasoby poznawcze świadomości umożliwiają nam skupienie się tylko na jednym aspekcie, nieświadomość takich ograniczeń wydaje się nie mieć. Możemy też skupić się ma mało istotnej kwestii problemu niedostrzegając czegoś ważnego.
W kolejnym eksperymencie, badacze próbowali udowodnić hipotezę, jakoby stereotypy, mimo, że aktywowane podświadomie, są elementem systemu myślenia świadomego – w odróżnieniu od nieświadomości, która nie postępuje według schematów. Dwie grupy ochotników miały zapamiętać informacje o Marokańczyku. Niektóre z danych były zgodne ze stereotypem, inne nie. Następnie, badani zostali poproszeni albo o chwilowe zastanowienie się nad tym zapamiętanym człowiekiem, albo opowiedzenie o swoim wrażeniu po dłuższej chwili, podczas której świadomość zajęta była dystraktorem. Opisy pierwszej grupy okazały się bardziej opierać się na stereotypie – “nieświadomi” okazali się bardziej neutralni w ocenie zachowania i bardziej obiektywnie oceniali Marokańczyka. Ogólnie pamiętali oni również więcej informacji. Eksperyment ukazał również zjawisko zwane “predecisional distortion” – już na początku świadomego opracowywania materiału tworzymy osąd, który później wpływa na cały proces myślowy i na jego wynik.
Krytyka teorii nieświadomych myśli zmusiła autorów do przeprowadzenia kolejnego eksperymentu. Rozproszenie świadomych myśli mogło prowadzić po prostu do odmiennego spojrzenia na problem, mogło znieść efekt przeddecyzyjnego osądu czy też efekt pierwszeństwa i świeżości, gdy większą uwagę przywiązujemy do informacji podanych nam na początku i na końcu przekazu. Hipotezą następnego badania było przekonanie, że jeśli rzeczywiście zachodzą tutaj procesy myślowe, to im dłuższy będzie czas ich trwania, tym lepsze będą odpowiedzi. Zadanie podobne było do wybierania apartamentów, lecz tym razem obiektem oceny było troje współlokatorów – Jeden bardziej pozytywny, jeden neutralny i jeden negatywny. Tutaj również utrudnieniem było 12 cech postaci. Założenie autorów okazało się słuszne – myślący nieświadomie (poddani dystraktorom) wypadli najlepiej na tle grupy, która wybierała współmieszkańca od razu, oraz grupy decydującej po świadomym zastanowieniu się. Dodatkowo, nieświadomość której umożliwiono pracę przez 7 minut spisała się lepiej niż ta, której dano tylko 2 minuty. Następny eksperyment pokazał również, że myślenie nieświadome ułatwia zorganizowanie zapamiętywanych informacji, przez co zwiększa możliwości pamięci. Autorzy zajęli się też badaniem nastawienia jakim kierują się nieświadome procesy myślowe. Okazało się, że tylko ci ochotnicy, którzy zostali powiadomieni, że będą przepytani z materiału, który muszą opracować, doświadczali po rozproszeniu świadomych procesów polepszenia organizacji pamięci. Nieświadomość jest więc nastawiona na osiągnięcie celu – nie jest ogólnym procesem wstępnej obróbki informacji czy wydawania sądów.
Śšwiadomość zdaje się też zaburzać pojmowanie ważności poszczególnych aspektów zadania. Przez subiektywne postrzeganie wartości, obiektywna ocena ulega zmianie. Nieświadomość wydaje się być bardziej naturalna w ocenie – dostrzega prawdziwą wagę argumentów. Tą tezę potwierdzają kolejne badania empiryczne – trzy tak samo skonstruowane jak wcześniej grupy ochotników miały za zadanie wybór plakatu, który mogli zabrać ze sobą do domu. “Śšwiadomi”, podczas dokonywania wyboru, byli najbardziej z wszystkich grup przekonani o słuszności swojej decyzji. Autorzy badania zadzwonili do uczestników 3 tygodnie po eksperymencie. Wcześniejsze przekonanie o słuszności nie korelowało z zadowoleniem z dokonanego wyboru. Najbardziej zadowoleni byli “nieświadomi”.
Nieświadomość ma jednak swoje ograniczenia. Niemożność postępowania według określonych zasad i schematów sprawia, że ten system myślenia jest bezużyteczny jeśli chodzi o zadania logiczne, takie jak arytmetyka. Nieświadomość może się jednak do reguł dostosować, mimo nieumiejętności ich przestrzegania. Pokazano to w eksperymencie, w którym ochotnicy oglądali film, a pasek na dole ekranu prezentował informacje na temat notowań akcji fikcyjnych spółek. Ilość danych była zbyt duża, by mogła być zapamiętana. Jednakowoż, ochotnicy potrafili określić, mniej więcej, które spółki były najlepsze, a które najgorsze do wybrania. Ich nieświadomość, mimo niemożności posługiwania się zasadami arytmetyki, przyswoiła informacje prezentowane za pomocą liczb. Ograniczenia tego sposobu myślenia zaistniały też w interpretacji zdań zawierających negowanie – np. “niedobry” czy “niedrogi”. Jeśli wcześniej taki wyraz nie został przetworzony świadomie, nieświadomość nie potrafiła poradzić sobie z taką zagwozdką logiczną i interpretowała te słowa jako “dobry” czy “drogi”.
Nieświadomość, która zdaje się być odpowiedzialna za efekt inkubacji (nagłe rozwiązanie problemu pojawiające się w świadomości która była zajęta zupełnie czymś innym) przez to, że nie pracuje według schematów, hipotetycznie uważana była za bardziej podatną od świadomości do kreatywnego myślenia. Dowodów dostarczył eksperyment, w którym badanym kazano wymyślać nazwy pasty do zębów czy przypominać sobie miejsca zaczynające się na A. Tak jak w poprzednich badaniach, część ochotników od razu zabrała się do roboty, część mogła przez chwilę zastanowić się nad swoją listą a część podczas zastanawiania była rozproszona. Nazwy wymyślone przez “nieświadomych” miały większą różnorodność, były bardziej odmienne od przykładów innych grup, które wymyślały określenia głównie trzymając się zasad przyjętych w podanym przez psychologów przykładzie rozwiązania zadania.
Kobieca intuicja prawdopodobnie pochodzi właśnie z procesów nieświadomych. Większa wyspa u pań pozwala na szersze docieranie tych niedostępnych myśli do granic świadomości. Jednak w dzisiejszym świecie ta odmienna, zakryta dla nas ścieżka analizowania jest niedoceniana. Przeczucia schodzą na drugi plan wysuwając przed siebie świadomość, a my nie chcemy posłuchać głosu, który towarzyszył nam od początku. Jakiś czas po wyborze, gdy wściekamy się na nasze nowe mieszkanie czy współlokatora, słyszymy tylko cichutki, ociekający sarkazmem szept nieświadomości: “a nie mówiłam?” :>
Zdaje sobie sprawę, że wyjaśnienia tych eksperymentów mogą być inne. Ale jednak coś w tej teorii mnie pociąga :> Może to samo, co stało się źródłem popularności zasady 10% – czyli wiara w to, że mamy w sobie jakieś wielkie pokłady ukrytych możliwości?
Fotografia chłopca pochodzi stąd.
Co do pierwszego eksperymentu: zdaje mi się, że czytałem o wnioskach odwrotnych – chociaż głowy nie dam. Co do uczenia się, to jestem za i przeciw, zależnie, jak te nieświadomość zdefiniujemy (przeprowadzam eksperymenty na sobie :) ). Jak mnie boli ząb, to się nie moge skupić, a jak o tym bólu zapomnę, zaczyna byc ok. Ale z kolei gdy czytam nieświadomie (zdarza mi się – zaczynam mysleć o czym innym), to prawie nic z tego co czytam nie zapamietuję.
Nie wiem też, czy mozna tu mówić o przeczuciach – przeczucia nie są nieświadome, uswiadamiamy je sobie doskonmale jako rodzaj jakgoś niepokoju czy czegoś w tym rodzaju. Są one natomiast niewiadomego pochodzenia. Zaś wybór nieswiadomy to będzie zdanie się na przypadek – tyle że stoja za tym procesy, o których nie wiemy, opierające się np. na doświadczeniu i wyuczeniu. Albo mechanizmy dziedziczne. To tzw. problem stonogi: jak jej zapytano, w jaki sposób koordynuje ruchy tylu nóg, to z namysłu nogi jej się poplątały i się wykopyrtnęła. Niewykluczone że ten sam mechanizm działa w sferze czysto psychicznej.
A ten efekt inkubacji to chyba tzw. “wgląd” :)
Uczenie się procesami nieświadomymi nie polega na tym, że nie bacząc na literki przebiegamy cały tekst i czekamy aż nam się informacje pojawią w głowie :) Nieświadomość w eksperymencie była odpowiedzialna tylko za segregację poznanego materiału – czyli badani mieli przeczytać tekst uważnie, a potem tylko go obrobić nieświadomie.
Wynik przeczucia jest świadomy – tak jak wynik wglądu ;) lecz cały proces, który toczy się pod powierzchnią, proces dochodzenia do wyniku, jest nieświadomy. Dlatego uważam, że jest to pewien rodzaj przenikania się tych dwóch torów myślenia. Ale i tak podtrzymuje zdanie, że te rejony “przenikania” są niedoceniane. Dobrze to pokazuje przekonanie o słuszności wyboru grupy świadomej przy zadaniu z plakatem.
Stonoga raczej polegała na automatyzmach wyuczonych :P na tej samej zasadzie nie pamiętamy czy zamknęliśmy drzwi od domu :> Po prostu zajmowanie się tymi rzeczami pod rządami uwagi byłoby stratą energii – nasze ciało wie, nauczyło się jak wykonywać pewne ruchy, więc wykonuje je przedświadomie.
Gdzie czytałeś o tych eksperymentach? :)
Sam wykorzystuję nieświadomość i jak to mówię “wrzucam coś na ruszt” czyli czytam o jakimś problemie i potem zostawiam go samemu sobie. Rozwiązania przychodzą najczęściej z zaskoczenia w różnych dziwnych miejscach, nie napiszę w jakim najczęściej, bo mi ocenzurujesz komentarz (i słusznie :) ). Niemniej rozwiązania owe są najczęściej wątpliwej jakości i trzeba je potem przerobić i udoskonalić (lub zarzucić) świadomie.
Wydaje mi się że na poziomie nieświadomym dokonuje się również w mojej głowie analiza procesów społecznych. Do jednego wypowiedzianego zdania lub jakiegoś skromnego społecznego faktu w sposób zadziwiająco szybki potrafię dopracować ogólny charakter jakiegoś człowieka, zarys relacji jaki łączy go z innymi czy jego aktualne motywacje. Dzieje się to na tyle szybko, że absolutnie nad tym nie panuję. Odnoszę wrażenie, że mam wysoką trafność oceny, ale owemu wrażeniu raczej świadomie nie wierzę.
Pomimo pewnej fascynacji myśleniem nieświadomym to jednak to świadome jest dla mnie bardziej wartościowe. :)
Telochu!
Piszesz “Kobieca intuicja prawdopodobnie pochodzi właśnie z procesów nieświadomych”. Moim zdaniem kobieca intuicja polega na znakomitym dostrzeganiu szczegółów, szczególnie w ludzkich (męskich) zachowaniach. ja jestem takim domorosłym psychologiem i robiłem eksperymenty z własną rodziną. Mężczyźni nie zdają sobie sprawy, jak kobiety potrafią dostrzec jakąkolwiek minimalną zmianę zachowania, innego spojrzenia, ruchów. My jesteśmy ślepi.
Racja – bo kobiety ewolucyjnie sobie wykształciły taką umiejętność spostrzegania emocji u innych. Nie mówiąc już o tym, że lepiej od nas dostrzegają mikroruchy mięśni twarzy czy oka, które zdradzają kłamcę. Jednak mimo tego, że spostrzegają te rzeczy, nie przywiązują do nich uwagi – przez co oceną zachowania czy prawdomówności zajmuje się nieświadomość ;) Swoje zastrzeżenia pokazuje tylko niewyraźnym zapaleniem bladoczerwonej lampki ostrzegawczej – przeczucia, że coś jest nie tak. Kobiety jednak tą lampkę mają bardziej “oczojebną” niż faceci – one bardziej odczuwają te nieświadome sygnały, więc są bardziej skłonne się do nich odnosić. Facet tylko założy silniejsze okulary przeciwsłoneczne :>
Ja tak czytam i czytam i nie mogę pozbyć się wrażenia, że wyrażenie “nieświadome procesy myślowe” jest wewnętrznie sprzeczne… Nie chciałbym posunąć się do stwierdzenia, że “pod-” czy “nie-” świadomości nie istnieją, ale…
Faktycznie, to nie są procesy “myślowe”, bo myślenie ex definitione zakłada świadomość. Trzeba by chyba mówić o nieświadomych procesach psychicznych – czy nawet psychofizycznych, bo przeciez cała “psyche” jest oparta na neuronach i działanie tego jest predeterminowane biologicznie. Czyli suma sumarum ta “nieswiadomość” rzeczywiście jakoś się tu ruguje, bo przecież procesy neuronalne nie będą w tym kontekście aż tak bardzo rózne od, dajmy na to, procesów trawiennych :)
Teloch: gdzie czytałem, nie pamiętam, najpewniej w jakimś podręczniku psychologii – jak będę w bibliotece, to Ci spiszę tytuły, które przeczytałem :) Większość z GWP.
Tak czy siak, ostateczne wnioski będą w dużej mierze zależeć od zdefiniowania pojęć – i dlatego się czepiam, bo nieścisłości w założeniach metodologicznych są częstokroć przyczyną błędów, nawet gdy na pierwszy rzut oka wydaje się, że są to tylko nieistotne niuanse. Przy czym oczywiście trudno we wpisie na blogu przedstawić dokładnie cały eksperyment – większość czytelników by tego nie wytrzymała :) . A z kolei z nauk ścisłych wynoszę wymóg, by eksperyment był potwierdzony przez niezależnych badaczy – w naukach społecznych i w psychologii nie jest to normą, czesto przez długie lata obowiązują teorie wysnute na podstawie pojedynczych badań.
Odnośnie uczenia się: można więc wysnuć wniosek, że mamy wrodzone mechanizmy “segregacji”, działające tak jak owo trawienie: ingerowanie w nie procesami myślowymi powoduje zaburzenia – tak samo (choć mechanizm jest pewnie inny) jak myśląc zbyt wiele o swoim żołądku, możemy nabawić się zaburzeń psychosomatycznych :)
Kurteczka, znowu mi wcięło komentarz… :D
Hoko: I nie są – nie od dzisiaj przecież wiadomo, że kiedy Polak głodny, to zły! (O tym, że przez żołądek do serca nie wspominam.)
Hoko – uratowane :> coś mój SpamKarma Cię nie lubi :> może coś przeskrobałeś w poprzednim wcieleniu? :>
Jeśli chodzi o myślenie – chodziło mi o określenie procesu analizowania danych, pewnego procesu dziejącego się na dostarczonych informacjach, ciągu pewnych logicznych lub mniej logicznych wniosków toczących się wokół określonego tematu. Macie rację – procesy poznawcze nie do końca są skrupulatnie opracowane, a posługiwanie się terminologią potoczną nie było tutaj najlepszym wyjściem ;)
Pisanie o swoich eksperymentach ma tą właściwość, że jakimś cudem zawsze nasze wyjaśnienie wyników jest najbardziej prawdopodobne ;> Dlatego też nie odnoszę się do badań Dijksterhuisa oraz Nordgren bezkrytycznie ;) Doczekamy się licznych replikacji i jeszcze liczniejszych odmiennych od oryginalnej hipotez i zobaczymy jak to wyjdzie z tą nieświadomością ;)
Co do uczenia się – Masz rację, można stworzyć takie założenie ;) Ale zawsze będziemy woleli świadomie przetwarzać informację. Będzie to nas spowalniało, będziemy bardziej podatni na manipulację, będziemy mniej przez to pojmować… ale nigdy do końca nie zaufamy czemuś, co jest dla nas zakryte :> Ciekawi mnie co może sprawić, że kurtyna nieświadomości trochę się przed nami odkryje. Prócz fal Theta :P
Myślę teraz jaki związek z rozdzieleniem świadomych i nieświadomych procesów miał język. Ktoś powiedział, że nasze myśli umierają w chwili, gdy są przez nas ubierane w słowa. Dlatego “myślenie” nieświadome kojarzy mi się z jakąś serią następujących po sobie omamów, sennych obrazów, które nawet nie staramy się nazwać, tylko je po prostu przeżyć :> Gdy zaczynamy się w ten cały cyrk pakować ze swoimi słowami, szybki tor np. zapamiętywania zaczyna się wyginać, dostosowywać do mniej wydajnego sposobu opracowania danych.
Teloch – znów można podnieść, że jeśli coś “po prostu przeżyjesz” to albo to potrafisz nazwać, albo tego nie przeżyłeś (albo wpadasz w płaski mistycyzm i lepiej się napijmy). Poza językiem nie ma nic. Wszystkiego, włącznie ze sobą i własnym ja doświadczasz przez język. Nieświadome = nienazwane.
Chodzi mi o proces analizy, który toczy się zbyt szybko i jest zbyt rozmyty, byśmy jego przebieg zdążyli i umieli określić słowami. To, że owe obrazy można nazwać, nie znaczy, że podczas pracy nad nimi trzeba je nazywać. Dlatego dopiero gdy słowami próbujemy opisać obraz rozwiązania, który widzimy np. podczas drzemki, mamy wrażenie, że problem nagle się rozwiązał. Nie dostrzegamy tego, że obraz sam w sobie jest już rozwiązaniem. Musimy się przestawić na wolniejszy, lecz bardziej logiczny tor rozumowania – na myślenie słowami :>
Wybaczcie – to chyba przez te szachy :P
Komerski, Twoje stwierdzenie jest błędne. Język pisany, mówiony powstał dużo po powstaniu mózgu i wynikało to z potrzeby komunikacji, a nie z potrzeby myślenia. Język jest tylko narzędziem służącym do przekazywania naszego toku myślenia, jednakże… nie całego.
W tej kwestii zgodziłbym się z Telochem gdyż sam wiem jak to trudno coś ułożyć w słowa zaraz po “odkrywczym spostrzeżeniu” i nie jest to spowodowane moją ograniczoną znajomością słownika (bo znam nawet sporo słów), a tym, że najczęściej najtrafniejsze określenie danego tematu mi po prostu “umyka”.
A ja się zgadzam z Komerskim. Wszystko co odróżnia człowieka od zwierząt istnieje w języku.
Odkrywcze spostrzeżenie jest bezwartościowe, w zasadzie to nie istnieje póki nie zostanie nazwane. Czasem być może zaistnieje konieczność stworzenia nowych słów, niemniej sam pomyślany obraz z jakichś słów się składa.
Ja bym ulotność “odkrywczego spostrzeżenia” opisał w inny sposób. Zwróćcie uwagę, iż w jakiejś części podświadome procesy przebiegające w mózgu (czyli owa kwestionowana nazwa “myślenie nieświadome”) są podobne do myślenia. Można to wnioskować (ale porządnego dowodu z tego nie będzie) z faktu iż rozwiązanie problemu, które nagle dostajemy nie jest rozwiązaniem niewyobrażalnym, jakimś kompletnie z księżyca, ale mogło by powstać również w wyniku myślenia świadomego, choć zajęło by to więcej czasu, wymagałoby świeższego umysłu, czy jakiegoś wspomagania.
Myślę, że jesteśmy świadomi niewielkiej części naszych procesów myślowych. Zepchnięcie problemu do podświadomości mogłoby nam dawać taką korzyść, że na tym poziomie możliwe jest porównywanie i przerabianie znacznie większych ilości danych, które na poziomie świadomym po prostu nie mieszczą się nam w głowie. Dlaczego się nie mieszczą? Może dlatego że musimy utrzymywać kontakt z otoczeniem, który również jest wartościowy. Gdybyśmy zatapiali się całkowicie w każdym problemie który nas trapi to nasza codzienna praca byłaby gorszej jakości. A może na poziomie świadomym nasze mózgi nie doewoluowały :) się jeszcze wielozadaniowości (choć pewnie są wyjątki).
I teraz, jeśli dostajemy owo podświadome rozwiązanie na poziom świadomy to wszelkie próby opisania go powodują, że pewne jego fragmenty nam umykają. Pochylając się nad jednym szczegółem tracimy z oczy inny. To co mieści się w podświadomości całe, na poziomie świadomym jest zbyt duże. :)
Trochę to niedopracowane, ale jakoś tak wpadło mi do głowy i uznałem, że może pomóc w dyskusji. :D
Czyli nieświadome rozwiązanie istnieje – lecz musi zostać opisane słowami by zaistniało w świadomości :> Słowa, którymi staramy się wszystko objąć, okazują się ograniczeniem pola uwagi. Wydaje mi się, że nieświadomość, tak jakby trzyma w zawieszeniu wszystkie wątki powiązane z problemem i bezwolnie łączy je w ciągi, wzory, które mogą prowadzić do rozwiązania problemu.
Zapewne nie raz mieliście tak, że podczas zasypiania nad czymś dumaliście. Jest pewien moment, w którym nadal pozostajecie świadomi, ale myśli już Wam uciekają, zaczynają żyć własnym życiem, zamieniają się w sen. Nadal oczywiście potrafimy nazwać te nowe obrazy, lecz nie jest to nam potrzebne do zrozumienia ich sensu. Myślę, że właśnie tak działa nieświadomość :> Jeśli widzisz drzewo, to nie musisz sobie mówić w głowie “to jest drzewo” żeby wiedzieć co to jest :>
Kluczem jest odnalezienie analogii między obrazami, a słowami które mogą je opisać. Nie pamiętam dokładnie tej historii, ale był chemik któremu podczas drzemki ukazał się wąż połykający swój ogon – i to było rozwiązanie problemu nad którym się głowił naukowiec – wiązanie związku chemicznego było pierścieniowe.
Tak więc nieświadomość pracuje na znanych nam schematach, na obrazach które możemy nazwać :> Lecz nazywanie ich i bawienie się w językowe ciągi gramatyczne byłoby po prostu stratą czasu i energii :>
Teloch: Piszesz: “Jeśli widzisz drzewo, to nie musisz sobie mówić w głowie “to jest drzewo” żeby wiedzieć co to jest”
Być może, ale przede wszystkim musisz wcześniej poznać pojęcie “drzewo” żeby móc je zidentyfikować. Musisz wiedzieć, że drzewo to drzewo. A pojęcia poznajemy wyłącznie dzięki i przez język.
Equa: Naprawdę uważasz, że ludzie myśleli zanim nauczyli się mówić? Ś»e jakiś praczłowiek wyszedł pewnego dnia z jaskini bez maczugi i nie chciało mu się wracać i wykombinował sobie znienacka, że zawoła do kumpla “E, przynieś mi tu maczugę?”
Nie. Język i myślenie powstawały razem we wzajemnym sprzężeniu zwrotnym.
Ta “nieswiadomość” to są po prostu mózgowe automatyzmy. Nic poza tym. Słowa (a w zasadzie pewne jednostki symboliczne) nie są “ograniczeniem pola uwagi”, one są tym polem. Mieszają się tu trochę dwa podejścia: psychologiczne i filozoficzno-metodologicne. Nie miozna przekzać niczego, co nie mieści się w języku – co więcej, nie można pomyśleć niczego, co nie mieści się w języku, z tym że język nie sprowadza się do słów, a do pewnego systemu symboli. Te obrazy, o których pisze Teloch to już jest język – bo są “znaczenia”.
Myślę, że to coś ponad automatyzmy – ale nijak tego nie mogę udowodnić ;)
Słowa są uwagą, lecz poza nią może istnieć pole nieświadome, pracujące co prawda na poznanych symbolach i znaczeniach, lecz nie korzystając z narośli ludzkiego języka typu gramatyka i inne zasady użytkowania, może pracować wydajniej :>
Nigdzie nie powiedziałem, że musimy pracować na symbolach i znaczeniach, których nazwać po prostu nie potrafimy. Nieświadomość musi analizować na znanych sobie schematach, symbolach, rzeczach, wyobrażeniach, informacjach. Znając jednak ich sens, nie musi podczas przetwarzania “nazywać” i bawić się w logikę formowanych zdań :P
W tym miejscu chciałbym powiedzieć, że ogromnie się cieszę, że na Was trafiłem :> jesteście bardzo zacnymi kompanami do dyskusji – dzięki Wam za to ;)
Używanie logicznego myślenia i słów jest jak najbardziej użyteczne do prowadzenia konstruktywnej komunikacji, ale nie znajduje odzwierciedlenia w tym co sie dzieje w nieświadomej cześci umysłu :>
Opisywanie myśli za pomocą słów i interpretowanie nieświadomości pod kątem logiki to troche jak karczowanie lasów w celu stawiania nowych miast – może poszerza sie horyzonty, ale nie wypływa z tego prawdziwe poznanie nieświadomości. Chyba żeby lepiej zrozumieć pierwotną, zapomnianą i tajemniczą Puszcze trzeba porzucić “obszary miejskie” i wybrać się na wędrówke tylko z plecakiem, wodą i latarką ^^ Wszak jeżdżąc po dżungli buldożerem ciężko uchwycić jakiekolwiek niuanse ;)
Czasem, jak mam duży problem i nie potrafie pozbierać/dostrzec wszystkich danych to zaglądam po odpowiedź do nieświadomości. Sięgam wtedy po pewną używkę, która pozwala mi odpłynąć nieco od brzegu – tak że widze rzeczy z wiekszym dystansem. Wole zachować nazwe specyfiku dla siebie żeby nie robić tutaj żadnej reklamy ;) W każdym razie odpowiedzi które napływają są zadziwiająco trafne i powalająco szczere :> Wyglądało to troche jak rozmowa z obcą osobą, bo często nie zdawałem sobie bardzo mocno sprawy z pewych rzeczy albo nie dopuszczalem do świadomości pewnych myśli- bylem poprostu na każdym kroku zaskakiwany. A rezultaty były takie że odnajdowałem odpowiedzi/rozwiązania na moje problemy i chociaż były całkowicie słuszne i trafne to i tak nie potrafilem sie do nich dostosować ^^ Pomimo to były to naprawde wartościowe doswiadcznia.
Nieswiadomosc to mądry zwierzak ale wie że go nie posluchasz, dlatego dobrowolnie odchodzi w cień i cicho siedzi zeby tylko nie przeszkadzac w Twoim życiu ..
To takie moje luźne mysli na ten temat. Pozdrawiam :)
Hoko: “Mózgowe automatyzmy” to jak z Lema :) A “jednostki symboliczne” to chyba to samo, co świat nazywa “pojęciami”? Prawda? I jeśli Teloch pisze, że widzi jakieś obrazy, to znaczy, że ma ich pojęcia. Właśnie o tym pisałem. Więc chyba doszliśmy do tego Jak Jest Naprawdę ;) (a mówili że to trudne)
Teloch: Ty się nie ciesz, że na nas trafiłeś, ciebie jeszcze rozboli od nas głowa :)
Ból głowy od myślenia jeszcze nikomu nie zaszkodził :>
Przed Waszym przyjściem było tutaj raczej pustawo – teraz jest gwar jak w pubie w piątek o 22 :>
Telochu!
A to źle?
Oczywiście, że nie ;)
Dlatego właśnie Wam dziękowałem za to zgromadzenie ;)
Skoro już wiemy Jak Jest Naprawdę, a absolutnie z waszym “Jak Jest Naprawdę” się zgadzam to o czym będziemy teraz pisać?
Spoko, szykuje się następny wpis :>
Teraz będzie o embodymencie ;)