Widząc osobę z nadwagą, od razu kojarzy ona nam się z przyjaznym „miśkiem”, otwartą duszą, towarzyskim komediantem, niekiedy rubasznym, lecz w całokształcie jak najbardziej pozytywnym. Skąd w nas takie przekonania? „Intuicja!” zakrzykną bojownicy nieświadomości, lecz co w tej zanadto rozbudowanej posturze człowieka, określa go takim, a nie innym? Czy jest jakaś zależność między ciałem a osobowością? Jeśli tak, to jaka?
Nad rozpracowaniem osobowości z punktu widzenia ciała całego człowieka kombinował już Hipokrates. Ojciec medycyny stworzył podstawowy podział temperamentów ludzi, z którego korzystamy do dzisiaj — więc jego przewodnia myśl służy nam już od ponad 2400 lat. Ten wybitny grek skorelował humory osobowości z płynami w organizmie w następujący sposób:
- Sangwinik — zmienność usposobienia, żwawość, żywotność, szybkie powstanie i równie prędkie wygaszanie emocji. Ciało w tym przypadku wypełnione jest w głównej mierze krwią.
- Choleryk — gwałtowność, wybuchowość emocjonalna. Silne uczucia z trudem są hamowane. Za to odpowiedzialna była wypełniająca z przewagą organizm żółć.
- Flegmatyk — spokój zachowań, stabilność emocjonalna. Tutaj flegma, śluz miała odgrywać znaczącą rolę.
- Melancholik — łagodność, łatwość powstawania i utrzymania reakcji emocjonalnych. Jak sama nazwa wskazuje, melas chole oznacza czarną żółć, która to miała właśnie odpowiadać za melancholijne nastroje.
Koncepcję tą próbował rozwinąć niejaki Claudius Galenus, zwany przez przyjaciół i historię Galenem. Ten wybitny anatom, który rozpoczynał karierę jako lekarz gladiatorów, ma na swoim koncie wiele przełomów — bo co jak co, ale wiedza, że tętnicami płynie krew, a nie powietrze i wprowadzenie do medycyny terminu „skolioza”, to nie lada zasługi. Nie zmienił on jednak niczego istotnego w pomyśle Hipokratesa, lecz jedynie niesamowicie go spopularyzował. I tak koncepcja płynów człowieka na zawsze zawitała do naszej mowy potocznej.
Ernst Kretschmer zajął się sprawą z zupełnie innej strony. Ten niemiecki psychiatra, podczas wieloletniej pracy z pacjentami w zakładach dla osób psychicznie chorych, zauważył pewną analogię między danym przypadkiem a budową ciała. Dokładniej sprawa się miała sylwetki, którą kobiety określają mianem linii, a mężczyźni mięśnia piwnego. Kretschmer podzielił swoich podopiecznych na 4 grupy:
- Leptosomatyk — wysoki, chudy. Klatka piersiowa, jak i brzuch płaski, skóra blada, słabo rozwinięty na szerokość kościec. Według bohatera, osoby o tej sylwetce to schizotymicy, skłonni do wycofywania się i koncentrowania na sobie. Najczęściej schizofrenicy.
- Pyknik — niski, z nadwagą. Tłuszcz odkłada się w okolicach pasa. Mocno rozwinięta klatka piersiowa i głowa. Większość pykników to cyklotymicy, chorzy na wahania nastrojów, które mogą przerodzić się w chorobę dwubiegunową, maniakalno-depresyjną.
- Atletyk — umięśniony, silny. Dobrze zbudowana klatka piersiowa, silnie wykształcone mięśnie brzucha i nóg. Charakterystyka osobowości podobna do leptosomatyków, lecz bardziej stabilna, zdrowsza.
- Dysplastyk — wszystkie inne osoby odbiegające wyglądem od wyżej wymienionych charakterystyk typów.
Kretschmer dokładnie przeanalizował swoje dane, wszystko zmierzył i przemyślał. Nie przyszło mu jednak do głowy, by do obliczeń dodać zmienną wieku. Choroba dwubiegunowa objawia się później niż młodzieńcza schizofrenia. Błąd tej pozornej korelacji doskonale ujmuje tak zwany pyknik joke — pyknik to stary atletyk.
Zespół profesora Ichiro Tsuji z Tohoku University przeprowadził niedawno swoje badania nad osobowością i nad jej wpływem na wagę ciała. Analiza danych trzydziestu tysięcy mieszkańców Japonii dotycząca wzrostu, wagi i wyników kwestionariuszy osobowości wykazała, że nonkonformiści, ludzie otwarci i przyjaźni mają tendencję do nadmiernego tycia. Nie tyle więc maniakalno-depresyjni, ile przyjaźni i otwarci.
Na drugim końcu osi osobowości i wagi znajdują się neurotycy, którzy zazwyczaj są dość szczupli. Masako Kakizaki, członek zespołu badawczego sądzi, że jakiś neuroprzekaźnik może wpływać jednocześnie na to, jacy jesteśmy i na poziom naszego łaknienia. Bo co jak co, ale nasze bebechy w znacznym stopniu mogą wpływać na nasze zachowanie.
A może odwrotnie, zmień sylwetkę, a zmieni ci się psychika. ;)
Zapewne w pewnym stopniu coś by się zmieniło – ludzie zaczęli by mnie inaczej traktować, co zaowocowałoby jakąś zmianą i mojego zachowania. Sprawa dobra, zwłaszcza, że ostatnio, po przeanalizowaniu danych medycznych, wyszło, że lekka nadwaga jest zdrowa :P
I witam serdecznie na stronie ;)
To co się srawdza w Japonii wcale nie musi gzie indziej, a już zwłaszcza w Polsce… starczy spojrzeć na polityków…
Czyż można zaproponować jakiś temacik?:) Przyznać muszę, że stronka owa jest ostatnio jedną z moich ulubionych, bo i ciekawe rzeczy i fajnie ujęte. Jeszcze się uzależnię;). Jakby co to proponuję coś więcej o OOBE albo deja vu, o:)
Pozdrawiam:)
No tak, zmiana postury wprowadza zmiany w psychice. Wystarczy zobaczyć jak zmienia się cichy i spokojny chudy człowieczek po kilku miesiącach porządnego koksowania się na siłowni, wulgaryzmy czy słowa “A chcesz w morde?” lub popularne “masz jakiś problem?” nie są mu obce a jego szafkę zaczynają zdobić obcisłe koszulki bez rękawów marki adidas albo reebok, czasami jeszcze z napisami “Cage Fighter” “Muay Thai is my life” albo takie inne, które mówią “Chodź i mnie zbij”. I właśnie gdy ktoś przyjmuje wyzwanie wychodzi na wierzch, że osobowość ciężko zmienić. Bo mięśnie można sobie wyrobić na siłowni ale charakteru nie, albo się urodziłeś z jajami… albo nie.
Generick, jak się bada czy ma się jaja?
I pytanie naprowadzające: Ile już pakujesz na siłowni?
Na siłowni nie pakuję :> Co najwyżej ćwiczę od czasu do czasu, regularnie trenuję kick boxing i jiu-jitsu, niezbyt widzi mi się mieć w bicepsie tyle co Pudzian :>
Co do jaj – chodzi mi raczej o to, że większość osób jak jest mocna w mięśniach to i w gębie a gdy jak przychodzi co do czego to zaczyna się straszenie kolegami albo nożem tudzież innym narzędziem :>
Cóż prawda jest taka, że naszą osobowość kształtuje wszystko co dla nas nowe. Nie tylko jak ćwiczymy, ale jeszcze podczas nauki (np. z podręcznika) zmieniamy swój charakter. To czy ktoś jest taki, a nie inny ćwicząc na siłowni, a będąc otyłym świadczy tylko o jego trybie życia, które natomiast kształtuje psychikę. No, przynajmniej według mnie. Już nawet nie wspominam o wpływie otoczenia i dzieciństwa.
Muszę się praktycznie całkowicie zgodzić z tym co napisałeś. W większości przypadków to prawda. Nie jestem ekspertem, ale mogę powiedzieć, że jeśli ktoś jest “puszysty” to znaczy, że pozwala siebie takim zrobić – to świadczy już o jego osobowości. Natomiast ten kto zaczyna ćwiczyć zwiększa tym swoją pewność siebie, gwałtowność.
Jednakże są zawsze wyjątki od reguły :)
PS. “Widząc osobę z nadwagą, od razu kojarzy ona nam się z przyjaznym “miśkiem”, otwartą duszą, towarzyskim komediantem, niekiedy rubasznym lecz w całokształcie jak najbardziej pozytywnym.”
Idealnie pasuje do głównej postaci Family Guy
http://en.wikipedia.org/wiki/Peter_Griffin
Z tym pozytywnym miśkiem to bym nie przesadzała, nie sądzę, że wszyscy otyli ludzie (czy nawet większość!) wyglądają przyjaźnie. Rownie dobrze mogą wyglądać na srogich ludzi z wiecznie marsową twarzą albo, co moim zdaniem gorsze, na zadowolonych z siebie bez powodu gargantuiczno-pantagruelicznych (sorry że się wymądrzam, ale te określenia idealnie oddają to co chcę wyrazić), przytłaczających swoją osobą jegomościów.
Hm, może coś źle kojarzę, ale gargantuiczno-pantagrueliczny znaczy właśnie rubaszny, niestroniący od ciężkiego żartu komediant. Chociaż mogę się mylić :)
skłoniłabym sie rczej ku: nieokrzesany, prostacki, przytłaczający i żenujący tą swoją nadmierną rubasznością. Nie wiem,jestem wątłą istotą ;) i moze to dlatego moje pierwsze skojarzenia sa takie, że osoba o hmm powiedzmy “solidniejszej” posturze sprawia na mnie czesto wrażenie opisane powyżej. Oczywiście uleganie mu bez bliższego poznania jest naganne, co do tego nie ma wątpliwości i staram się tego wystrzegać, ale…wszyscy wiemy jak to jest z pierwszym wrażeniem.