Jak zostało obiecane – na scenę wchodzi teraz orgazm, zwłaszcza kobiecy. Jest to temat stary jak świat. “Stary jak świat” oznacza po prostu, że zajmowali się nim już starożytni filozofowie. I choć takie persony jak Arystoteles czy Hipokrates określili go jako nieodłączny składnik udanego poczęcia nowego życia, teraz ta definicja, jak to mówią, trąci myszką.
Późniejszy myśliciele również próbowali ugryźć ten temat z różnych stron. W 1967 roku, niejaki Desmond Morris przedstawił teorię, jakoby orgazm był sposobem na zmęczenie kobiety, by ta ułożyła się na plecach – pozycji zwiększającej szanse zapłodnienia. Była to teza dość… ciekawa. Bardziej biologicznie próbowali wyjaśnić orgazm Robin Baker i Mark Bellis w roku 1993. Według nich, orgazm powoduje skurcze macicy, które z kolei pomagają plemnikom wędrówkę. Ten pogląd, mimo dość sporych niedociągnięć statystycznych (np. ponad 70% danych potwierdzających hipotezę autorów było ściągnięte tylko z jednego przypadku kobiety), trzymał się twardo przez 12 lat. Do czasów Prof. Elisabeth A. Lloyd.
Ta pani biolog, zajmująca się zagadnieniami ewolucji, wychodzi z całkiem innym założeniem kobiecego orgazmu, jako biologicznie całkowicie niepotrzebnego prezentu od dobrej matki natury. Bo jeśli orgazm pomagałby w zapłodnieniu, jego jakość i ilość musiałaby korelować z okresami płodności kobiety. Już słynny raport Kinsey’a pokazał, że jest zupełnie inaczej. Wiek najbardziej u kobiet płodny, jest równocześnie wiekiem z największym odsetkiem przypadków anorgazmii, niemożności przeżycia tego emocjonalnego wzburzenia. Dodatkowo orgazm u kobiet zachodzi szybciej w wyniku autostymulacji – jak ma się to niby odnosić do jego ewolucyjnej funkcji? Jak widać nikt nie chce przyjąć prostego wyjaśnienia, że orgazm ma po prostu również kobietę zachęcać do współżycia. W końcu im więcej seksu tym więcej małych i rozrabiających homo sapiens.
Trzeba tutaj też przedstawić bardzo prawdopodobne wytłumaczenie kobiecego orgazmu autorstwa Donalda Symonsa (autorstwa wytłumaczenia, nie orgazmu :>). Mężczyźni mają sutki, bo są one pozostałością po naszym życiu płodowym – w końcu każdy z nas na początku był kobietą. Im są one potrzebne do karmienia niemowlaków, nam zostały niejako dostarczone jako nieprzydatny bonus. Tak samo z łechtaczką – zbudowana z tej samej tkanki czuciowej co penis, jest po prostu gratisem dla kobiet. I co jak co – one chyba na tym lepiej wyszły…
Badania z 2005 roku głaszczą jednak za uchem tak skołowaną tym wszystkim ewolucję. Cecha podatności na przeżywanie orgazmu okazała się w dużym stopniu zależna genetycznie. Musi więc istnieć dla tego kobiecego przeżycia jakieś naturalno-selekcyjne wytłumaczenie. Prawdopodobne wydaje się tutaj określenie orgazmu jako sposobu odsiewu nieumiejętnych kochanków, na rzecz jurnych, umiejących zaspokoić kobietę (a później całą rodzinę (Ale już nie seksualnie :>)).
Ale jak to jest neurochemicznie z tym orgazmem? O dziwo, u kobiet za to miłosne uniesienie odpowiada testosteron. Kobiety, które eksperymentalnie przyjmowały ten hormon, miały większe libido, częściej fantazjowały, częściej się kochały i częściej masturbowały. O większe dziwo, kobiety przyjmujące w tym samym czasie placebo, nie różniły się zbytnio od grupy z testosteronem… Również dopamina zdaje się tutaj grać dużą rolę – ta sama która odpowiada w dużej mierze za kokainowy rausz i uczucie zakochania, omawiane poprzednio. Zależnie od płci jednak, jest ów neuroprzekaźnik uwalniany w innych miejscach – u kobiet jest to półleżące jądro przodomózgowia, u mężczyzn – ciekawie brzmiące okolice brzusznego pola nakrywki, które to pole zwane jest także układem nagrody.
Stuart Meloy, chirurg z Piedmont Anesthesia and pain Consultans w Winston-Salem w Karolinie Północnej kobiecy orgazm ujął z bardziej praktycznej strony. Stworzył on implant, który po wszczepieniu w rdzeń kręgowy na wysokości pasa danej przedstawicielki płci pięknej, stymuluje u niej miłosne podniety. Podobny do kontrolera gier wideo pilot umożliwia kontrolowanie nasilenia i częstości impulsów. Te indukowane sztucznie przeżycia są mocno realne – przynajmniej ochotniczki eksperymentu nie narzekają :> To jest dopiero wibrator XXI wieku :>
Tutaj więcej o owym urządzeniu, dla ciekawskich i znających angielski.
Teloch, Ty się nie wygłupiaj, Ty schowaj ten wpis póki jeszcze nikt nie widział, bo jak się ludzie dowiedzą, co tu wypisujesz, to dostaniesz wyrok za publiczne gorszenie i to bez zawieszenia… :D
Gdzieś czytałem (oczywiście nie pamiętam gdzie…), że kobiecy orgazm ma mieć funkcję obronną – skurcze “cofają” nasienie. Jak to tam jest w rzeczywistości to nikt chyba nie wie, zwłaszcza że temat jest też wrażliwy ideologicznie (bynajmniej nie religijnie, lecz od strony konfliktu płci). Więc tym bardziej będziesz miał kłopoty… :D
Ty się lepiej ciesz, że takie wyważone zdjęcia znalazłem :P
A dla wszystkich zgorszonych – przepraszam, ten wpis ma tylko zapewnić mi wysokie miejsce wśród wyszukiwanych słów kluczowych internetu :>
Ja już widziałam hah! :P
Tak ogólnie to jestem ciekaw co wymyślą z tym stymulowaniem orgazmu. Szczury które mogły stymulować sobie układ nagrody naciskając na dźwignię, nie robiły nic innego i w końcu umierały z głodu. Czy tak samo by było z człowiekiem?
A czy nie jest możliwe, że orgazm (szczególnie kobiecy ;) uprzyjemnić całości i uczynić częstszą i mniej pełną przemocy? Gdyby nie wisienka na szczycie, chyba nie wikłałbym się (a co dopiero kobiety!) w cały ten, co tu kryć, żmudny i męczący proces wspinaczki;)
Toż i ja o tym napomknąłem słowami “Jak widać nikt nie chce przyjąć prostego wyjaśnienia, że orgazm ma po prostu również kobietę zachęcać do współżycia. W końcu im więcej seksu tym więcej małych i rozrabiających homo sapiens.” Jest to dla ewolucjonistów chyba zbyt skromne wytłumaczenie.
mędrzec!xD
Witam serdecznie.
Chciałam jeszcze wspomnieć tu o oksytocynie, hormonie przysadkowym, wydzielanym u kobiet w dużych ilościach podczas orgazmu i… porodu. Istnieje hipoteza, iż może on uczestniczyć w kształtowaniu się reakcji przywiązania, w pierwszym przypadku do partnera, a w drugim, do narodzonego dziecka.
U samców za taki “hormon wierności” uważana jest natomiast wazopresyna, co stwierdzono badając dwa bardzo podobne gatunki norników. Okazało się, iż nornik preriowy, będący zwierzęciem monogamicznym i społecznym, posiada większą gęstość receptorów wazopresyny w mózgu, niż poligamiczny nornik łąkowy. Co więcej, podanie antagonistów tych receptorów zwierzętom monogamicznym znosi u nich tworzenie się par.
Pozdrawiam :)
I gratuluję świetnego bloga.
No proszę, to ja chyba mam gęsto od tych receptorów wazopresyny, bo czuję się bardzo przywiązany do mojej żony. Już myślałem, że ona taka fajna…
Może jak ktoś mi receptory wazopresyny postymuluje to się dam do czegoś innego przywiązać.
Skończmy wreszcie z tą obłudą. Zamiast pytać: Czy będziesz mi wierny? lepiej oddać faceta do neurologa na badanie mózgu.
A co do samego posta to dołączam się do rad Hoko. Pewnie już masz oprogramowanie szpiegowskie na komputerze.
Krysiu! Obyś częściej odwiedzała tą stronę, bo komentarze Twe aż ciekną od merytorycznego profesjonalizmu ;)
Śšwietnego blogu to i jak Ci mogę pogratulować, bo w końcu tematyka pokrewna. Już Cię wrzucam w blogrolla.
A całe to oprogramowanie szpiegowskie i tak na viście się zacina więc jestem bezpieczny :>
Teloch, Vista to jest oprogramowanie szpiegowskie. A M$ nie znosi konkurencji.
:D
No, w końcu się (Kill) Bill na coś przydał ;)
Gorzej, że mam pocztę na gmail. Google sprzedało się Chinom, może też się sprzedać Polsce…
Neurotyk, neurofilia… jejku jejku, z kim ja się zadaję…
Teloch, jesli chcesz być w google wysoko, to powinieneś wiadome słowa kluczowe dać w tytule wpisu – albo jeszcze lepiej w tytule bloga… :D
A tak poza tym, to Wam tylko o seks chodzi… Ewolucyjnie orgazm nie musi mieć znaczenia, bo chodzi o to, by doszło do stosunku płciowego, a do tego wystarczy pociąg seksualny, w zasadzie można sobie bez problemu wyobrazić funkcjonowanie gatunku opierające się tylko na mim, bez tej “wisienki na szczycie”. Zaś pytanie, dlaczego występuje u kobiet wzięło się stąd, że wśród zwierząt samice orgazmu nie przeżywają – więc kwestia, dalczego człowiek jest tu wyróżniony.
Stosunek płciowy Pand jest na ten przykład bolesny :>
Ewolucja powinna jednak taką wisienkę dostarczać, by organizmy lubiły TO robić jak najczęściej. Im więcej seksu tym więcej młodych może zginąć na drodze selekcji naturalnej, a co za tym idzie najlepiej przystosować się do środowiska. Oczywiście nie można przesadzać – żeby dzieci nie wyjadły nam wszystkich zapasów z jaskini ;> Dlatego, najedzona i odstresowana spokojem plemienia przedstawicielka naczelnych jak najbardziej na ewolucyjny orgazm zasługuje :>
Ok, sprawdzę czy jest wolny adres http://www.neurosexcyckicyckipowiekszaniepenisa.net :D
Ale muszę powiedzieć, że i tak patrzę na wyszukiwarkę google z obawą – 22 osoby trafiły na ten blog wyszukując frazę “czy faceci mają cyce” :>
@Teloch: Co do szczurów – spójrz sobie na narkomanów (szczególnie heroinistów) – organizmowi ciężko odzwyczaić się od przyjemności – myślę, że ludzie też mieliby problemy z samokontrolą. A zresztą seksoholicy istnieją i ich nałóg często prowadzi do zgubnych skutków :)
Muszę się zgodzić z Hoko. Nam rzeczywiście chodzi tylko o seks. Ale nie mogę zgodzić się z Hoko. Nie chodzi o to, żeby doszło do stosunku, tylko, żeby stosunek dobiegł końca.
Może orgazm jest dowodem na istnienie jakieś istoty wyższej, która się o nas troszczy?
Hmm… Gdyby orgazm nie istniał należało by go wymyślić. :D
Teloch, nowy adres, który chcesz zastrzec jest w miarę dobry, nie wiem tylko po co to ‘neuro’ na początku? Zwykły człowiek nie będzie w stanie tego zapamiętać.
Ale bez neuro jest już zajęty…
Bio – ale jestem ciekaw, czy wyższe procesy poznawcze, zdołałby by nas z tego pobudzania wyciągnąć. No i od czego to zależy – bo są ludzie, którzy łatwo się uzależniają, i są tacy, którzy mają z tym olbrzymi problem :>
Komerski,
teraz to ja juz nie wiem, o co Tobie chodzi, Tobie chyba o jakaś perwersja chodzi… :lol:
Ś»eby “stosunek dobiegł końca”? Czyli co? Ś»eby doszło do wytrysku nasienia, kobiecy orgazm nic do tego nie ma.
Teloch,
adres strony jest dla google w zasadzie nieistotny, liczy się to, co masz w tytule (znacznik h1, a potem kolejne).
Takie buty… a tu ja się męczę z wymyślaniem fikuśnych tematów…
Nawiązując do kobiecych orgazmów – PYK!
A ja ten artykuł przeczytałam w ebooku: http://eioba.wordpress.com/2008/06/23/ksiazka-od-eioba-%E2%80%93-odwaznie-o-seksie/ . Gratuluje – bardzo ciekawy :).
Dzięki, miło słyszeć :)
Skoro łechtaczka jest pozostałością po męskim organie to i orgazm jest “pozostałością” po mężczyznach. Analogicznie i logicznie mogło by się wydawać. Do podobieństw dochodzi jeszcze wytrysk u kobiety:
http://pl.wikipedia.org/wiki/Wytrysk_u_kobiet
Czyli zgadzam się z Panią Prof. Elisabeth A. Lloyd, że szczytowanie u kobiety jest po prostu gratisem, który zresztą nie zdarza się podczas każdego stosunku. I o ile u mężczyzn prowadzi zawsze do zakończenia stosunku ejakulacją i orgazmem (co jest dobitnym dowodem na to, że biologia zachęca nas właśnie do dotrwania do tego momentu), to u kobiet w zasadzie tylko i wyłącznie może poprawić współżycie.
I jeszcze jako ciekawostka:
“seks – […] B. POŚ»Ä„DANIE, pożądliwość, pociąg, popęd (płciowy), […] podniecenie, pobudzenie, erekcja, wzwód, ejakulacja, wytrysk, orgazm, szczytowanie, klimaks, C. STOSUNEK PŁCIOWY, akt, zbliżenie, spółkowanie, coitus, numerek, sztos, kopulacja, krycie, parzenie się, pierdolenie, jebanie, ruchanie, rżnięcie, dymanie, dmuchanie, gżenie się, tarło, ruja, masturbacja, samogwałt, onanizm, ipsacja [itd…]”
“Słownik Synonimów” wydawnictwo: Śšwiat Książki
Właśnie trafiłem na tę stronę i nie przez te magiczne słowa podnoszące poczytność więc może nie warto ha ha.
Małe sprostowanie do wypowiedzi MuLuL. Ejakulacja to nie efekt orgazmu czyli nie jest tak jak napisałaś, nie każdy “męski” stosunek kończy się orgazmem a szkoda.
Gratuluje stronki, zapisując się do stałych czytelników