Przybliżyć chciałbym Wam dzisiaj jeden z najbardziej znanych zabiegów neurochirurgicznych. Jego propagatorzy mieli nadzieje, że stanie się on tak popularny jak wizyty u dentysty i będzie go można przeprowadzać w każdym domu, bez udziału lekarza specjalisty. Terapia ta stosowana była tak w przypadku ciężkiej schizofrenii jak i niestosownego zainteresowania płcią przeciwną czy po prostu niesłuchania się rodziców. Oczytani domyślili się już pewnie, o czym mówię już czytając sam tytułu notki — dzisiaj przedstawię bliżej lobotomię.
Ojcowie lobotomii
António Caetano de Abreu Freire Egas Moniz. Ten portugalski psychiatra i neurochirurg przysłużył się wielce dzisiejszej nauce. Wymyślił on stosowane także teraz rentgenowskie obrazowanie mózgu metodą środka kontrastującego. Nie tym odkryciem zyskał on jednak popularność. W 1936 roku przeprowadził on pierwszy zabieg wywiercenia dziury w czaszce i odcięcia płatów kory czołowej od międzymózgowia przez wstrzyknięcie alkoholu do łączącej je tkanki. Operacja miała pomóc w leczeniu depresji, lęku czy pobudzenia. Tak „naprawiona” prostytutka nie potrafiła powiedzieć ile ma lat ni gdzie się znajduje. Trafiła do ośrodka dla psychicznie chorych i została zapomniana. Moniz uznał, że jednak może to być operacja przydatna i kontynuował badania. Nie były one jednak zbyt owocne i sam specjalista musiał być świadom, że pozytywne skutki tej terapii są złudne. Wyobraźcie sobie jego minę gdy się okazało, że to właśnie za wymyślenie tego zabiegu otrzymał w 1949 roku nagrodę Nobla.
To jednak nie on był głównym popularyzatorem koncepcji lobotomizacji. Dr Walter Freeman zobaczył w tych operacjach sposób na dojście do sławy. Jako członek szanowanej lekarskiej rodziny, nie bacząc na to, że nie ma uprawnień chirurga, rozpoczął kampanię na rzecz lobotomii w USA. Wymyślił on nawet swój własny sposób przeprowadzania operacji — kości czaszki okalające mózg są bardzo wytrzymałe. Freeman, posługując się szpikulcem do kruszenia lodu (widoczne na zdjęciu na samej górze) przebijał kość oczodołową, między gałką oczną a kością brwi. Kilka ruchów młotkiem i operacja “transorbitalna” była zakończona. Prostota całego zabiegu pozwalała mu nauczać go wszystkich — tak lekarzy jak i sympatyków. To właśnie Freeman porównał trudność lobotomii z wizytą u dentysty.
Skutki leczenia tą terapią były natychmiastowe i zadowalające. Dlatego chirurdzy coraz bardziej rozszerzali zakres symptomów, które owa operacja powinna leczyć. Początkowo lobotomii poddawano tylko osoby w ciężkiej psychozie, schizofrenii, lecz po jakimś czasie decyzje szpitali stawały się coraz luźniejsze. Dochodziło do tego, że nie tylko osoby chore psychicznie były poddawane zabiegowi — lecz np. skazańcy. Sam Freeman przeprowadził zabieg na siostrze Johna F. Kennedy’ego, Rosemary, gdy jej ojciec zauważył u swojej 23-letniej córki zmiany nastroju, markotność i zainteresowanie mężczyznami. Mimo tego, że gros operacji trudno było uznać za udane (Rosemary do końca życia bełkotała i gapiła się bezmyślnie w ściany), ponad 40.000 osób przeszło ten zabieg w szpitalach USA. Biorąc pod uwagę cały świat, liczba lobotomii sięga ponad 70.000 przypadków.
Skutki lobotomii
Głównymi jej skutkami była apatia, bezmyślność, utrudnienie poruszania i mówienia, nieumiejętność przeżywania emocji czy skoncentrowania uwagi… innymi słowy operacja ta leczyła wybuchy złości, czy depresję, jednak zamieniała ją w coś innego, czasami nawet bardziej przerażającego, bo po przebadaniu ludzi poddanych temu zabiegowi odkryto, że tylko w nieznacznym stopniu leczy ona takie zaburzenia jak psychozę czy schizofrenię. Było to więc tylko wygodne i szybkie pozbycie się symptomów tych zaburzeń. To co, że ludzie pozbawieni tym zabiegiem woli, wracając do domów pociągami wysiadali nie tam, gdzie trzeba, lecz tam, gdzie wysiadało dużo osób.
W latach pięćdziesiątych, wraz z wynalezieniem leku psychotropowego – Thorazyny, powoli zaczęto wycofywać lobotomię ze szpitali, traktując ją jako barbarzyństwo. Freeman stracił w 1965 roku prawo do wykonywania zawodu po uśmierceniu szpikulcem jednego z pacjentów. Jeździł później po stanach wyszukując ludzi, których „uzdrowił” – może chciał uciszyć sumienie?
Gee! To się naprawdę działo w XX wieku? Ze wstydem przyznaję, że nie miałem bladego pojęcia, że to tak właśnie wyglądało. Myślałem, że szczytem psychiatrycznego zezwierzęcenia były tak niedawno tylko elektrowstrząsy…
Elektrowstrząsami to usypiał pacjentów Freeman. Zresztą są one czasami jeszcze stosowane w leczeniu.
Szkoda, że nie dochodzimy szybciej do bardziej subtelnych sposobów…
Teloch – tu chyba nawet nie o subtelność samego sposobu chodzi, co o “wylewanie dziecka z kąpielą”. Co to za leczenie, jeśli niszczy się przy tym 354238 zdrowe funkcje organizmu?
Ostatnio w “Dowodach zbrodni” wrócili do opisu takiego przypadku. Ja, żeby sobie przypomnieć, wrzuciłem Wiki i tam przeczytałem jeszcze jedną rzecz: “W roku 1949 Egas Moniz otrzymał nagrodę Nobla za badania nad “leczniczymi” efektami lobotomii. Pomimo złożenia protestów, m.in. przez jedną z ofiar lobotomii, Christine Johnson, Komitet Noblowski odmówił odebrania Monizowi tytułu laureata Nagrody”.
Komerski – Mówiąc o subtelności miałem też na myśli siłę działania – tak pożądanego jak i destrukcyjnego ;)
Torlin – Moniz jest do dzisiaj jedyną osobą która dostała to wyróżnienie za leczenie osób psychicznie chorych. Cóż… każdy popełnia błędy :>
Nie chciało mi się tego czytać xD
Boś buc!
Okropność! Dobrze, że się w Polsce tego nie robiło. Wygląda na to, że czasem warto nie być w czołówce rozwoju naukowego.
otóż Polska była w czołówce rozwoju naukowego stąd lobotomii się nie wykonywało, w Polsce stosowano terapię polską
Niestety się robiło… Był to dość popularny zabieg na całym świecie.
Nie rozumiem jednego… Czemu to kontynuowali? Widzieli w tym pieniądze czy jak? Przecież to nienaturalne wypuszczać pacjenta po operacji nie sprawdzając uprzednio w jakim jest stanie (a z tego co piszesz w notce ci ludzie zamieniali się w warzywa).
Czy oni naprawdę nie mieli świadomości, że kaleczą tym zabiegiem ludzi?
Ktoś ma ciężką psychozę, zachowuje się niebezpiecznie dla siebie i otoczenia, rodzina cierpi katusze. Przychodzi psychiatra, wykonuje zabieg i nagle, bliska im osoba staje się łagodna, w większym stopniu “przystosowana” do środowiska. Może to im dawało jakieś złudzenie, że jest to humanitarny (leczniczy) zabieg?
Trudno uwierzyc ze mozna sie dorobic pieniedzi i slawy na takim barbarzynstwi, pewnie to byl Zyd…
straszne jest jeszcze jak ludzie w szpitalach psychiatrycznych dawali łapówki- żeby zrobić z ich kłopotliwego podopiecznego ,, warzywko” niekoniecznie chorego umysłowo ;/ żeby poczytać o lobotomi skłonił mnie film ,,Sucker Punch” to właśnie taka historia ;/ swoją droga naprawde fajny film- polecam
Lobotmia jest nadal wykorzystywana,ale pod postacią Neurofonowych kompozytów.Ale ostatecznie nie wiadomo, co jeszcze kryją,nawet po zakończeniu Zimnej Wojny tajne kompleksy labolatoryjne ,co powstaje ,oto jest pytanie.
Aż trudno uwierzyć, że ten zabieg powstał w Stanach, a nie w nazistowskim obozie koncentracyjnym…