Każdy radzi sobie z bólem na swój sposób. Jedni wolą przeczekać migrenę, inni zalać ją falą leków przeciwbólowych, jedni zranione miejsca rozmasowują, inni zaciskają zęby i biegną dalej mimo kolki czy pęcherzy na piętach (oraz rany postrzałowej, ale to tylko w Ameryce…). Jednak bliskość koncepcji cierpienia fizycznego i psychicznego otwiera furtkę dla kilku bardzo ciekawych sposobów radzenia sobie z tym przykrym uczuciem w stricte psychologiczny sposób.
Pieniądze rządzą światem, jednak ich wpływ na umysł ludzki też jest niemały. Wieloletnie badania dr Kathleen Vohs z University od Minnesota pokazują jak ta influencja wygląda. Jej studenci zostali poproszeni o przeczytanie artykułów o zabarwieniu finansowym, a także o przyglądanie się walucie spadającej na ekranie komputera. Następnie mieli oni wykonać w szerszym gronie osób zadanie niemożliwe do ukończenia w pojedynkę. Analiza wyników pokazała, że czekali oni aż 70% dłużej przed poproszeniem kogokolwiek o pomoc, a sami o nią poproszeni nie byli skłonni jej udzielić. Samo aktywowanie widoku pieniędzy sprawiło, że zaczęli oni dbać tylko o własne interesy, przestali się interesować innymi, samotność przestała im przeszkadzać — parafrazując badaczkę, człowiek zaczyna tracić naturę społeczną, wygaszeniu ulegają jego uczucia społeczne. Lecz co te badania społecznego wykluczenia mają wspólnego z bólem fizycznym?
Następny eksperyment dr Vohs lepiej zobrazuje połączenie między tematyką jej badań a tego wpisu. Kolejne dwie grupy zostały przez nią zaproszone do przeliczenia albo pliku banknotów, albo kawałków papieru. Następnie badani zasiedli do komputera by zagrać w grę Cyberball. Program ten, stworzony przez prof. Williamsa Kiplinga jest wykorzystywany by indukować u grających uczucie odrzucenia, wykluczenia społecznego – czyli czegoś najgorszego dla człowieka jako istoty stadnej. Rozgrywka polega na rzucaniu do siebie piłki przez trzech uczestników zabawy. Pierwszy gracz to badany ochotnik, pozostała dwójka to przeciwnicy komputerowi, lecz uczestnik badania jest przekonany, że gra razem z innymi ludźmi. Po chwili rozgrzewki pozostali uczestnicy gry zaczynają rzucać piłkę tylko między sobą, kompletnie olewając osobę badaną. Wkurzające, prawda? I skuteczne — wszyscy badani odczuli wyobcowanie i wykluczenie z grupy. Co dziwne jednak, ludzie, którzy wcześniej liczyli pieniądze zbytnio tym odrzuceniem się nie przejęli. Było ono dla nich po prostu mniej przykre. Kolejny raz wygaszone zostały wewnętrzne odczucia. W obu eksperymentach kasa zadziałała jak psychologiczny środek przeciwbólowy. Jednak “mamona” potrafi nie tylko wygaszać ból psychiczny.
Początek kolejnego badania był taki sam — dwie grupy, z czego jedna na początku zajmowała się liczeniem banknotów. Później studenci zostali poproszeni o włożenie dłoni do gorącej wody. “Bankierzy” wytrzymali w tej niekomfortowej sytuacji o wiele dłużej niż grupa kontrolna. Liczenie pieniędzy złagodziło ból fizyczny. Chociaż można tutaj dopatrywać się wielu innych interpretacji — np. że dolary zwiększyły ich chęć do współzawodnictwa czy wykazania się, nie można nie zauważyć wspólnego mianownika dla bólu fizycznego i psychicznego. Wzajemne połączenie tych dwóch odczuć dobrze ukazuje badanie DeWalla i Baumeistera z Uniwersytetu stanowego na Florydzie. Oni też chcieli zbadać połączenie społecznego wykluczenia i reakcji na ból fizyczny.
Ochotnikom za pomocą ciśnieniowego algometru zbadano tolerancję i próg odczuwanego bólu. Miejsce między palcem wskazującym a kciukiem było z coraz większą siłą naciskane. Badani mieli dać znać w dwóch momentach — kiedy poczują ból oraz kiedy stanie się on dla nich na tyle niekomfortowy by przerwać pomiar. Następnie ochotnicy wypełniali kwestionariusze osobowości. I tutaj, w chwili informacji o wynikach kwestionariusza, następował podział na grupy. Interesujący nas osobnicy, którzy mieli odczuć społeczne odrzucenie dostawali taką oto wiadomość:
“Wyniki testu świadczą o tym, że w przyszłości będziesz samotny/a. Oczywiście teraz masz przyjaciół, którzy niestety odejdą po studiach i kiedy inni będą zawiązywać nowe znajomości, ty będzie spędzać co raz więcej czasu w odosobnieniu. W dorosłym życiu uda Ci się ożenić/wyjść za mąż raz lub dwa, jednak będą to bardzo krótkie związki”
Dość pesymistyczne, jednak nastrój osób z tej grupy znacząco się nie zmienił. Zmieniła się za to ich wrażliwość na ból. W kolejnym mierzeniu algometrem wykazały one wyższy próg odczuwanego bólu i większą o niemal 100% (!) tolerancję na to przykre uczucie. Tak jakby na wieść o swoim przyszłym wyobcowaniu włączały się mechanizmy ochronne wygaszające przykre emocje. Zwiększenie tolerancji na cierpienie dotyczyłoby więc tak strefy fizycznej, jak psychicznej. Ukazuje się zatem dość wyraźnie pomost między fizycznym bólem a jego psychicznym odpowiednikiem. Ten pomost dr Richard Stephens z Keele University’s School of Psychology zbadał także w inny sposób. Udowodnił on znieczulające właściwości… przeklinania.
Każdy z nas, w chwilach, gdy o coś się uderzymy lub poczujemy inny nagły ból, ma ochotę siarczyście przekląć. Okazuje się, że aktywność ta realnie uśmierzyłaby cierpienie! By to udowodnić 64 studentów zostało poproszonych o trzymanie dłoni w lodowatej wodzie tak długo jak potrafią. Raz jednak mogli powtarzać w trakcie eksperymentu dowolnie wybrane przekleństwo, raz wybrane słowo opisujące stojący w sali stół. Brzydkie wyrazy wydłużyły czas mrożenia średnio do 2 minut, podczas gdy charakterystyka stołu pozwalała moczyć się tylko przez 1 minutę i 15 sekund. Badacze zrzucają wynik na aktywizację przez przekleństwa systemu walki i ucieczki. Ochotnikom rzeczywiście wzrosło tętno podczas rzucania mięsem. Jednak dr Stephens ostrzega, że ci, którzy chcą w pełni korzystać z przeciwbólowej mocy przekleństw muszą je dozować ostrożnie, tylko gdy jest to absolutnie potrzebne. Prawdopodobnie więc osoby, które “kurwami” rzucają na lewo i prawo tak przyzwyczaiły się do tego słowa, że nie wywoła ono u nich odpowiedniej reakcji fizjologicznej. Jaka szkoda.
By jednak nie tworzyć sobie zdania na podstawie co prawda bardzo pomysłowych eksperymentów, lecz jednocześnie podatnych na błędy interpretacyjne wyników musimy prześledzić całą sprawę z bardziej obiektywnego punktu widzenia. Prof. Matthew Lieberman z Uniwersytetu Kalifornijskiego skorzystał z technik neuroobrazowania do wykazania, że tak przykrość społeczna jak i fizyczna użytkują, przynajmniej w jakiejś części, ten sam obwód neuronalny. By udowodnić swoje tezy wykorzystał znaną już nam grę Cyberball.
Podczas rzucania piłką gracze jednocześnie badani byli funkcjonalnym rezonansem magnetycznym (fMRI). Wyniki tego badania są moim zdaniem dość znaczące. Zaobserwowano aktywizację grzbietowego fragmentu przedniej części zakrętu obręczy oraz brzusznej części kory przedczołowej w prawej półkuli. Dwa rejony odpowiedzialne między innymi za emocjonalno-afektywny i kontrolno-hamujący aspekt odczuwania bólu. Dwa rejony aktywne także podczas fizycznego odczuwania bólu. Był jednak jeden wyjątek — brak fizycznego bodźca sprawił, że nieaktywna była kora somatosensoryczna. Badani, mimo odczucia bólu, nie mogli go zlokalizować. (Jest to w mojej opinii genialny przykład opisania czysto subiektywnych przeżyć przez obiektywną neurobiologię.)
Kolejny raz granica między sferą psyche i soma zdaje się być dość rozmyta. Gdy widzimy u siebie ranę to ona staje się w naszym mniemaniu miejscem bólu. Cierpienie jednak powstaje tam gdzie każde inne odczucie psychiczne — w mózgu, a jako takie, podlega ze strony psychiki manipulacjom. Im więcej o tych manipulacjach będziemy wiedzieć, tym lepiej będziemy mogli zapanować nad naszym fizycznym bólem. I zapewne nie tylko nad bólem.
Newsweek, 24/2009, Jolanta Chyłkiewicz, Mózg Harpagona
Bezbolesna samotność
Why an outburst of F-words can help reduce pain
Wpływ pięniędzy jest przerażający;)Natomiast badania Kathleen Vohs fascynujące:)
Nie wiedziałem , że Overmind.pl to Ty…
To nie ja, to mój kumpel. Ale prawdę to on jednak mówi :>