Połączenie człowieka i maszyny od zawsze kręciło miłośników sci-fi. Temat ten jednak jest wertowany już nie tylko na łamach czasopism fantastycznych. Rozwijająca się robotyka, elektronika oraz neurobiologia razem szukają integracyjnych rozwiązań nękających nas problemów. Na nasze szczęście coraz częściej te dwie nauki zazębiają się, a wyniki ich wspólnej pracy są oszałamiające. Słyszeliście kiedyś o Deep Brain Stimulation?
Samo urządzenie podobne jest do sprzętu firmy Northstar, o którym to wspominałem za dawnych czasów. Składa się z baterii, programatora, długiego przewodu oraz elektrody, której koniec znajduje się w miejscu przeznaczonym do leczenia. Gdy zabieg ma dotyczyć dwóch półkul, wszczepiany zostaje po drugiej stronie obojczyka kolejny zestaw do stymulacji. Takie grzebanie w szarej papce naszego jestestwa może wydawać się niesmaczne, a noszenie pod skórą tego wszystkiego dość niekomfortowe. Jak się jednak zobaczy na własne oczy rezultaty tej terapii, wszelkie negatywne odczucia blakną i rozmywają się. Bo chodzi tutaj o leczenie – impulsy elektryczne wpływają na połączenia neuronalne i zmuszają mózg do przestrojenia się na odpowiednie ścieżki. Ale najlepiej opowiadać na przykładach.
W serialu dokumentalnym produkcji BBC pod tytułem Visions of the Future możemy zaobserwować taką właśnie terapeutyczną zmianę. Film ten, z 2007 roku, przedstawia przypadek chorej na ciężką depresję Diane. Przez góra 20 lat jej życie ograniczało się głównie do sypialni i pokoju gościnnego. Wszelkie farmakologiczne metody leczenia zawiodły, pozostawiając ją w jeszcze gorszej mentalnie sytuacji. Dzielna kobieta nie poddawała się jednak i ciągle szukała wyjścia, sposobu ucieczki od mrocznych myśli. Z pomocą przyszedł Dr. Ali Rezai z Brain Neuromodulation Center z Celveland. Razem ze zgranym zespołem przestudiował pacjentkę. Później rozpoczęły się przygotowania do operacji…
Najpierwej dokładnie zlokalizowano cel podróży elektrody. Oczywistym przystankiem końcowym została część mózgu odpowiedzialna za nastrój. Operacja została zaplanowana na 5 godzin, jednak już po 3 godzinach Diane została wybudzona z narkozy by sprawdzić, czy przesyłający impulsy elektryczne drucik jest w prawidłowym miejscu. Włączono stymulacje. Padło proste pytanie – “Jak się czujesz?”. Nagle, na twarzy pełnej zmarszczek strapienia, na masce, która przywykła do spuszczonych oczu i zapadniętych policzków pojawił się uśmiech. “Jestem szczęśliwa” – padła odpowiedź. Różnica w nastroju była przeogromna.
Pacjentkę czekały późniejsze kalibracje systemu stymulacji. Tutaj też zmiany humoru były natychmiastowe. Jak za dotknięciem magicznej różdżki (a raczej guzika) Diane przechodziła od normalnego stanu zapłakanej depresji, przez łagodny dobry nastrój aż do błogiego uśmiechu. Konfiguracja musiała być ustawiona prawidłowo, bo nieodpowiednie nastawienie właściwości impulsów mogło spowodować spadek, już i tak niskiego nastroju. Podczas pierwszego spotkania korygującego parametry, lekarz prowadzący, niczym gałką korekcji kolorów sprawiał, że pacjentka widziała i czuła, że świat jest “ciemniejszy i cięższy” lub “jaśniejszy”, a sprawy z nim związane “bardziej lekkie”. Powiem szczerze, że mnie widok aż tak wielkiej i to niemal natychmiastowej zmiany z żyjącej przez 20 lat w cieniu na tryskającą życiem kobietę mocno poruszył.
Lecz cudze chwalę a swego nie znam. Andrzej Zakrzewicz, psycholog, jest jednym z niewielu polaków których mózg jest ‘okablowany” metodą DBS (Deep Brain Stimulation). Dodatkowo z łatwością operuje on słowem, więc opisaną przez niego walkę z chorobą z przyjemnością się czyta.
Od urodzenia choruję na lekką postać dziecięcego porażenia mózgowego (choroba Little’a). Jest to pozapiramidowa, spastyczna postać choroby, mikrouszkodzenie kory przedruchowej (pole 4 lub 6 kory mózgowej wg Brodmanna), które nastąpiło wskutek niedotlenienia mózgu, mającego miejsce prawdopodobnie podczas porodu. Doszło wtedy do obumarcia pewnej partii komórek kory przedruchowej.
U pana Andrzeja poprawa wystąpiła tak samo nagle jak w przypadku depresji:
Już po tej pierwszej stymulacji, w dniu 17 sierpnia 2006 roku, jeszcze przed drugą operacją, widać było dość wyraźne, choć bardzo krótkotrwałe (2-3 godziny) ze względu na brak ciągłego dopływu elektryczności, efekty tej stymulacji. Miałem wrażenie, że nastąpiło ogólne rozluźnienie mięśni w obydwu nogach, pewne wyprostowanie się stóp i kolan oraz dość silny wzrost mobilności i ruchliwości. Zacząłem bardzo szybko i elastycznie chodzić zarówno do przodu jak i do tyłu, do tyłu chodziłem ruchem niemal tanecznym, mocno podrzucając pięty do góry, prawie jak bramkarz cofający się do bramki.
Głęboką stymulacją mózgu, prócz wymienionych wyżej, leczone są jeszcze takie choroby jak syndrom Touretta, Parkinson, nerwica natręctw czy nawet syndrom fantomowej kończyny. W 2007 roku udało się stymulacją wybudzić pacjenta będącego od 6 lat w stanie minimalnej świadomości.
Istnieją więc tylko korzyści, plusy bez żadnego ryzyka? Próżno szukać śmiałków na tyle odważnych, by twierdząco odpowiedzieli na to pytanie. Jakie problemy mogą wyniknąć z grzebania w tak skomplikowanej maszynie jaką jest ludzki mózg?
Na szczęście u pana Andrzeja nie wystąpiły żadne komplikacje:
Należy też zaznaczyć, że jak dotąd nie zauważam żadnych negatywnych objawów w postaci jakiś nietypowych doznań w mózgu, czy też zjawisk psychologicznych, polegających na poczuciu bycia w jakiś sposób kontrolowanym przez stymulator. W samym mózgu nie odczuwam dosłownie nic, gdybym nie wiedział, że mam wszczepiony stymulator mógłbym absolutnie nie być tego świadomy. Poza spostrzeżeniem nieznacznego wzrostu tempa czytania, nie zauważam żadnych zjawisk psychologicznych. Stanowi to chyba silny, niemalże eksperymentalny dowód na to, że dziecięce porażenie mózgowe, wbrew pewnym przypuszczeniom i teoriom, nie wywiera wpływu na osobowość. Nie pojawiło się jąkanie, co do którego profesor Galanda przestrzegał mnie, że może się ono pojawić jako negatywny skutek uboczny operacji. Bateria na piersi oraz kabel przeciągnięty pod skórą nie są przeze mnie prawie w ogóle załuważane, czasami odczuwam tylko minimalne swędzenie.
Wystąpiły jednak w literaturze medycznej przypadki, w których leczenie głęboką stymulacją wiązało się z halucynacjami, apatią, stanami depresyjnymi, hiperseksualnością, większą skłonnością hazardu czy deficytami w przetwarzaniu informacji. Może się to wiązać z minimalnym nawet przemieszczeniem się elektrody w mózgu – bo co jak co ale poupychane to my tam mamy wszystko dość ciasno.
Mikroroboty chirurgiczne są w stanie precyzyjnie umieścić końcówkę elektrody nawet 8-10 cm wgłąb mózgu. Innymi słowy, mając na uwadze dużą dowolność wprowadzenia aparatury przez czaszkę, cały nasz wewnętrzny procesor staje otworem przed głęboką stymulacją. Miłośnicy Sci-fi już zacierają rączki mając głowę pełną pomysłów na wykorzystanie takiego stanu rzeczy.
Hiperseksualność brzmi atrakcyjnie :)
Ale tak poważniej, to fantastyczna sprawa. W zasadzie badania mózgu to chyba (poza głębinami morskimi) jedno z ostatnich pól, gdzie jeszcze można wiele, bardzo wiele odkryć…
Chyba nie pozwoliłbym sobie niczego wszczepić pod czaszkę, mimo że dość mocno fascynuje mnie cyberpunk. Podobnie zresztą rzecz się ma z środkami farmakologicznymi – eksperymentowanie z psychiką jest dość niebezpiecznie i zastanawia mnie czy przypadkiem po takiej stymulacji nie straciłbym czegoś, czy to jeszcze byłbym Ja?
Opisane tu przez Ciebie sterowanie stanami emocjonalnymi jest jak dla mnie ominięciem problemu. Można postawić pytanie, czy skoro ktoś nie jest w stanie sobie poradzić z “bólem istnienia” to czy uprawnione jest usunięcie bólu fizycznego np. powodowanego przez wysoką temperaturę? W końcu emocje stanowią podstawę instynktu samozachowawczego, pod wpływem stresu do krwi wydziela się adrenalina. Łatwo sobie wyobrazić sytuację, w której osoba po takiej terapii “antystresowej” zaatakowana przez groźnego psa zamiast uciekać stoi w miejscu. Sytuacja analogiczna jak w wypadku braku odczuwania bólu spowodowanego temperaturą – jeśli ktoś nie odczuwa bólu to może spokojnie dotykać ręką rozgrzanego żelazka. Konsekwencje jednak takiego znieczulenia mogą być katastrofalne.
Mój przykład był skrajny – chodziło o patologiczne zaburzenie nastroju, które też przyczyniało się do zachowania wbrew instynktowi samozachowawczemu. Jeśli ktoś jest genetycznie obdarzony niemożnością odczuwania szczęścia, to dlaczego mu nie pomóc?
Jeśli ktoś przeżywa chroniczne bóle, które nie mają odbicia w żadnym stanie zapalnym, czy chociażby bóle fantomowe, to zdjęcie z barków chorego tego ciężaru jest dla niego wybawieniem – i nie wiąże się to z prostym odcięciem na wszelakie bodźce drażniące. Osoba która nauczyła się odczuwać szczęście nie będzie tego uczucia doświadczała gdy będzie gryziona przez psa – ta terapia nie czyni z ludzi zombi :)
I witam serdecznie na stronie :)
Zdaję sobie sprawę, że to działa jak “znieczulenie miejscowe”, ale jednak ciągle przypominają mi się eksperymenty na myszach, które po przyciśnięciu przycisku dostawały impuls do mózgu wyzwalający uczucie szczęścia. Oczywiście nie robiły nic [nie piły, nie jadły, ani nie zważały na niebezpieczeństwa] tylko przyciskały ów przycisk, aż po pewnym czasie zdechły z głodu/wycieńczenia.
Pomijam tu problem przejęcia kontroli nad taką aparaturą przez osobę do tego niuprawnioną [crackera]. Jednak nie jest to tylko sf, ale realne zagrożenie, na które też warto zwrócić uwagę.
Druga sprawa to tragedia naszej cywilizacji – brak pogodzenia się z istnieniem bólu i śmierci. Niegdyś cmentarze budowano w centrach miast [słynne nekropolie] – dziś spycha się je na peryferie, a dzieci nie zabiera do szpitali, czy na uroczystości pogrzebowe. Nauka nauką, nowe technologie niech się rozwijają, ale potrzeba też działań oddolnych, pracy psychoterapeutycznej [nauki trochę zarzuconej przez środowisko psychiatryczne]. Warto pamiętać, że wiele znakomitych dzieł nie powstałoby gdyby ich twórcy nie cierpieli na depresję i gwałtowne zmiany nastroju. Chyba najlepszym przykładem jest tu Beethoven i jego “Sonata Księżycowa”. Jako meloman nie chciałbym żeby mistrz zażywał Prozac : )
Jeśli chodzi o szczury, to tutaj na końcu wpisu masz podobny motyw, tylko już nawiązujący do ludzi :>
Czyli mówisz, że odmówiłbyś leczenia takiej Virginii Woolf, która podczas napadów depresyjnych nawet nie mogła sklecić zdania, bo chciałbyś przeczytać jej nową książkę? Niech Niżyński ma urojenia – jeśli to ma pomóc mu twórczo? Wydaje mi się, że dalej mówisz o błahostkach, typu przelotny nastrój melancholiczny, od którego rzeczywiście przesadnie uciekamy, a ja mówię o poważnych zaburzeniach psychicznych :)
A mi się wydaje, że bardzo trudno jest rozgraniczyć gdzie kończy się “błahostka”, a zaczyna “poważne zaburzenie psychiczne”. Czasami choroby psychiczne rozwijają się od takich niepozornych objawów przechodząc w chroniczne schorznia. Dlatego uważam, że profilaktyka w postaci psychoanalizy i psychoterapii może być bardziej skuteczna niż garść tabletek. Mam żal do psychiatrów, że często zamiast kierować pacjenta na kolejne spotkanie “na kozetce” wciskają mu środki, które niekoniecznie muszą pomóc, a mogą wręcz zaszkodzić [np. na skutek przedawkowania]. Analogiczna syytuacja jest ze zbyt częstym przepisywaniem antybiotyków przez internistów “na wszelki wypadek”.
I nie – nie odmówiłbym leczenia Virginii Woolf jeśliby sama o to poprosiła, ale uważam, że trzeba być choć trochę szalonym, aby być genialnym. Zaryzykowałbym nawet stwierdzenie, że zaburzenia natury psychicznej są w środowisku artystycznym w pewien sposób nobilitujące [chociażby przykład zastosowania synestezji]. Jednym z powodów zażywania przez artystów narkotyków jest “wprowadzenie się w inne stany świadomości”. Mógłbym się założyć, że znalazłoby się sporo współczesnych artystów, którzy bardzo chętnie poeksperymentowaliby z własnym mózgiem za pomocą elektrostymulacji, byleby “przekroczyć siebie”. Oczywiście nie generalizuję w tym momencie, ponieważ każdy człowiek jest inny chociaż zbudowany z tych samych elementów co ja, Ty i inni czytelnicy Twojego bloga.
Oczywiście technika może pomóc osobom, które faktycznie kiedyś byłyby dożywotnio skazane na wyniszczającą chorobę, ale nie oszukujmy się – takich przypadków będzie kilka na tysiąc, a całą resztę można wyleczyć we wczesnej fazie choroby. Jednak do tego niezbędna jest profilaktyka, a nie wszczepianie masowo nanokabli w mózg.
Jedna z piosenek Tool’a zaczyna się zdaniem, które mniej więcej można przetłumaczyć na:
“Jeśli ktoś nie wierzy w dobroczynny wpływ narkotyków niech pójdzie do domu i wyrzuci wszystkie płyty muzyczne jakie ma” ;) By nie szukać daleko – Witkacy i jego narkotyczny cennik portretów.
Prawda, że duża część artystów jest podatna na wszelkie psychiczne dysfunkcje – np. schizofrenicy są niesamowicie kreatywni, bo mają rozmyte kategorie psychiczne a cyklofrenik w napadzie manii przeżywa prawdziwy twórczy potok pomysłów. Ale to są już przykłady zdiagnozowanej choroby. Co prawda rzeczywiście już błahostki staramy się leczyć wszystkim jak leci, o czym pisałem już tutaj, ale jednak ,jeśli istnieje prostszy i szybszy sposób na pokonanie choroby psychicznej niż 10 lat możliwe że nieudanej psychoterapii to ja się na to piszę.
Ale cieszę się, że ktoś pokazuje tak trafnie wersję drugiej strony barykady – ja do psychoterapii podchodzę sceptycznie. Terapia to tylko neuropsychologiczna, behawioralna, lekami czy stymulacją tak głęboką jak i przyczaszkową. Psychoterapia przypomina mi błądzenie we mgle. Nie do końca przecież znamy tajniki psychiki, a żeby je całkowicie odkryć, musimy rozwinąć neuronaukę. Trzeba poznać pełny schemat maszyny by łatwo określić co jest nie tak i jak to leczyć.
Chyba napiszę notkę o szalonej artystyczności :)
@Tool Myślisz, że Blechacz też bierze? Bo Rubik to na bank ; )
“Ale cieszę się, że ktoś pokazuje tak trafnie wersję drugiej strony barykady”
Bynajmniej nie stoję po “drugiej stronie barykady”. Staram się raczej stanąć gdzieś pośrodku, a nie mogę tego osiągnąć jeśli tylko bym przyklaskiwał interlokutorowi. Ciekawe, że ludzie zazwyczaj widzą w tym atak na własną osobę i od razu rozumują w kategoriach “czarne – białe”. Chociaż wcale mnie to nie dziwi.
“Terapia to tylko neuropsychologiczna, behawioralna, lekami czy stymulacją tak głęboką jak i przyczaszkową.”
Nie twierdzę, że “terapia to tylko psychoterapia”. Stawiam tezę, że psychoanaliza w połączeniu z przywołanymi tu przez Ciebie terapiami wykorzystującymi zdobycze techniki, czy medycyny może być bardziej skuteczna podobnie jak antybiotyki, które nie wywołują skutków ubocznych jeśli się ich nie nadużywa, a stosuje tylko w uzasadnionych przypadkach.
Profilaktyka zawsze jest długotrwała i dlatego np. mycie zębów raz na pół roku, ale przez kilkadziesiąt godzin nie będzie tak skuteczne jak mycie zębów codziennie po 15 minut.
“Nie do końca przecież znamy tajniki psychiki, a żeby je całkowicie odkryć, musimy rozwinąć neuronaukę. Trzeba poznać pełny schemat maszyny by łatwo określić co jest nie tak i jak to leczyć.”
I tu zderzamy się z etyką. Czy uważasz, że aby poznać te mechanizmy możemy eksperymentować na chorych psychicznie? Wiem, odpowiedź na to pytanie jest złożona i dlatego doprecyzuję:
a) chory zgodził się na leczenie po przedstawieniu mu metody i jej przewidywanych skutków [pozytywnych i negatywnych];
b) chory nie jest w stanie świadomie podjąć decyzji.
Pomińmy kwestię sprawdzenia, który z przypadków zachodzi i załóżmy, że jesteśmy w stanie to stwierdzić z prawie doskonałą precyzją.
“Chyba napiszę notkę o szalonej artystyczności :)”
Czekam z niecierpliwością. Może dowiem się czegoś nowego : )
Masz rację – trochę z uprzedzeniem traktuję osoby mówiące o psychoanalizie, dlatego moja reakcja podchodzi pod skrajność. Psychologia zabrnęła zbyt głęboko według mnie w takie tematy tajemniczości psychiki, którą można wyleczyć rozmową. Brak w tym podejścia naukowego ale to się sprzedaje wśród, jak to mówi mój kolega, psychologicznych wróżek, czyli w jego mniemaniu większości studentek tego kierunku studiów ;)
Co do przedstawionego przez Ciebie problemu etycznego to powiem jak przystało na psychologa – “to zależy” :> W jakim stanie jest chory? O jakich zabiegach leczących mówisz? Czy ubezwłasnowolniony lokator szpitala ma rodzinę która może za niego decydować?
Ja te “wróżki” [obojętne jakiej płci] nazywam po prostu “duszpasterzami ateistów”. I nie jest to bynajmniej nacechowane pejoratywnie. Wręcz przeciwnie – z utylitarnego punktu widzenia wypełniają one/oni lukę jaka powstała po rewolucji światopoglądowej w świecie zachodnim. Niegdyś instytucja spowiedzi nie służyła tylko odbębnieniu formułki, wyznaniu grzechów i dostaniu dwudziestu zdrowasiek. Należało okazać skruchę i naprawić swoje “przewinienia”. Toż to przypomina wizytę u psychoanalityka, który mówi co robimy źle i w jaki sposób możemy “wyprostować” nasze życie. Nie ma w tym nic złego, a nawet przeciwnie – działa “uzdrawiająco” na społeczeństwo.
Psychoanaliza to jednak nie jest “wróżenie z fusów”, a u jej podstaw leży wszystko to co wiemy o budowie mózgu, a raczej to, co Freud wiedział na początku XX-go wieku. Szkoda, że psychiatria i psychologia rozdzieliły się powstrzymując tym samym rozwój nauki jaką jest psychoanaliza. Telochu, nie jest tak, że ktoś za nas podejmuje decyzje. Robimy to sami selekcjonując informacje jakie do nas docierają, niezależnie od tego czy się to dzieje w “gadziej” części naszego mózgu, czy w “świadomej” korze nowej. Psychoanaliza skupia się na wprowadzeniu mechanizmów analitycznych, decyzyjnych i blokujących tam, gdzie ich nie ma – w podświadomych, działających na zasadzie irracjonalnych emocji częściach osobowości człowieka. Chyba zdajesz sobie sprawę, że to nie jest już szamańskie “czary mary”, ale ma swoje uzasadnienie w budowie i fizjologii ludzkiego mózgu?
“W jakim stanie jest chory?”
Założenia:
– choroba nie zagraża jego życiu, ale sprawia, że nie może normalnie funkcjonować w społeczeństwie;
– nie ma skutecznej terapii, która by go z niej wyleczyła.
“O jakich zabiegach leczących mówisz?”
To rozważania czysto teoretyczne : )
O takich, które mogą pomóc jemu jak i innym chorym. Załóżmy, że ta metoda działa na myszy, ale już u świń występują powikłania – niektóre osobniki zdychają. Nie wiadomo jak zadziała na ludzi. Jeśli się powiedzie dostaniesz Nobla, a jeśli nie to chory umrze, a Ty nie będziesz odpowiadał za jego śmierć przed sądem.
“Czy ubezwłasnowolniony lokator szpitala ma rodzinę która może za niego decydować?”
To byłoby zbyt proste. Nie. Brak rodziny, znajomych, którzy by protestowali.
Fajne porównanie do duchowieństwa – zgadzam się, że spowiedź u księdza z poważnej rozmowy o życiu stała się raczej formą przymusowego tankowania paliwa w drodze do nieba – od czasu do czasu odbębnić a i tak będziemy zasuwać 180 km/h przez miasto. Tyle, że psychoanalityk nie może przyjmować roli księdza – nie może mówić co jest źle a co dobrze, co ma grzesznik zrobić, żeby wszystko naprostować. Zdaje mi się, że to raczej chory powinien dojść samemu co z nim jest nie tak i sam to spróbować naprawić. Dlatego terapia jest tak morderczo trudna. Człowiek musi sam siebie zreperować – terapeuta musi mu pokazać tylko gdzie mogą być spięcia i zgrzyty.
Freud skupił się zbyt mocno na kilku wymyślonych przez siebie aspektach osobowościowych i choć były mało obiektywne bronił ich jak własnego ego. Nie mówię że nic psychologii nie dał – miał wielki wpływ na tą dziedzinę nauki i słusznie nazywany jest jej ojcem, lecz od jego czasu badacze psychiki mają tendencję do wyszukiwania sobie nowych patentów na sklasyfikowanie patologii i normalności, rozkładu cech osobowościowych i bronieniu swojego stanowiska za wszelkie skarby. Dopiero od niedawna to wszystko jakoś zostało ogarnięte przez testy osobowościowe, które jednak jakiś wzór pokazują. Wcześniej to przypominało samowolkę – tak jak teraz jest po części z inteligencją.
“Psychoanaliza skupia się na wprowadzeniu mechanizmów analitycznych, decyzyjnych i blokujących tam, gdzie ich nie ma – w podświadomych, działających na zasadzie irracjonalnych emocji częściach osobowości człowieka.”
Jak wprowadzanie takich mechanizmów jest wyjaśnione przez neurologię? Jak widać bardziej się interesujesz terapią niż ja a zaciekawiłeś mnie tą informacją ;) Mózg gadzi, systemy emocjonalne, połączenia z korą nową – wszystko rozumiem, lecz jak psychoanaliza może obiektywnie oceniać skutki takiej terapii na podświadomość?
Co do przypadku etycznego to trudno mi rozpatrywać problem nie znając symptomów, które jak w każdej chorobie psychicznej mogą być bardzo różnorakie. Gdyby ten człowiek chorował na paranoję z koszmarnymi halucynacjami, był sparaliżowany, doświadczał permanentnego bólu… to trzeba by było sprawdzić na co umarły te świnie :> Alę myślę, że w takich przypadkach byłbym skłonny taką terapię zastosować u ludzi. Oczywiście wszystko zależy od samej procedury leczenia – od skutków ubocznych jakie to leczenie może wywoływać. Trudno by było się zdecydować na taki “treatment” gdybym wcześniej widział jak świnie po nim umierają w konwulsjach czy z wytrzeszczonymi oczami walą do umarłego łbem o ścianę. Bardziej bym się tutaj kierował człowiekiem niż nagrodą Nobla czy unikaniem odpowiedzialności :>
rzadko piszesz notki a szkoda:)
Jakość nad ilość… Zawsze.
Tak, bardzo czytelnikom włażę w tyłek – dlatego toczyłem gorącą dysputę powyżej z JJThompsonem czy z Egoeimi w temacie homoseksualizmu :> To Ty powiedziałeś, że Twój blog toczy komercja i to Twój cel ;)
Ocena przez komentarze to najlepszy feedback mojej pracy – dlatego nie cenzuruję ich tutaj jak Ty masz w zwyczaju. Jeśli ktoś się krytycznie do czegoś odnosi to próbuję to poprawić, nie mówiąc, jak to też masz w zwyczaju, “dobra twoje uwagi mnie nie interesuja”.
Komentarze niesamowicie wzbogacają notkę – ja nie wiem wszystkiego więc razem z czytelnikami możemy uzupełniać się wiedzą, wymieniać ciekawostkami, pokazywać informację, jak to np. przed dłuższą chwilą zrobił szanowny Torlin.
Dlatego szanuję komentujących jak i czytających, bo to dla nich stworzyłem bloga.
Napisales tak o stronie: “Jednak to, co moim zdaniem czyni ten blog wartym przeczytania, są ciekawe komentarze użytkowników. W końcu to oni mnie oceniają ;)”
Troche mnie to rozsmieszylo -jak bardzo starasz sie “podlizać” Czytelnikom:) ps.zapraszam na mojego bloga gdzie najwaznieszja jest IDEA
>> Troche mnie to rozsmieszylo
A mnie śmieszy, kiedy ktoś krytykuje nie mając zbyt dużo do powiedzenia.
>> ps.zapraszam na mojego bloga gdzie najwaznieszja jest IDEA
Nie ma to jak darmowa reklama. Pamiętaj tylko, że po tym co napisałeś wcześniej może ona stać się antyreklamą.
:) kazdy popelnia bledy
ja tez
Chciałabym uzyskac informacje związane ze stymulatorem. Wiem że można go zastosowac w pozapiramidowych uszkodzeniach mózgu jak np dystonia ,parkinson. Chodzi mi o Dziecięce Porażenie Mózgowe o typie ATETOZY to jest równiż pozapiramidowe uszkodzenie. Jest to dla mnie bardzo ważne proszę o pilną odpowiedz gdzie mogę się zgłośic gdzie pytac o poradę.Serdecznie Dziękuję.
Odpowiem drogą mailową.
Witaj jesli chcesz się czegoś dowiedziec o stymulatorach moje gg to 15580113. Mam wszczepione stymulatory, pozdrawiam
Mam wszczepiony stymulator bolu juz od 4 lat ,dzialal tylko niecale 3 miesiace pozniej przeszlam szereg operacjii przekladania plytki ,w rozne miejsca ,nic nie przynosilo ulgi ,zaznacze moze ze mam przeciety pien nerwu trojdzielnego i od tego czasu zaczela sie moja gechenna boli mnie cala polowa twarzy ,bol nie do wytrzymania ,czasami wydaje mi sie ze to juz koniec dluzej nie wytrzymam jest placz , krzyk rozpaczy nic nie pomaga .Teraz czekam na operacje ktora ma polegac na glebokiej stymulacji mozgu mam nadzieje ze moje bole beda duzo mniejsze , lub zakonczy sie to sukcesem i nie bede tak strasznie cierpiec ,nie zycze nikomu takiej choroby to jest okropne ,pozdrawiam
Wciąż zastanawia mnie fakt, czy i kiedy będziemy mieli to wszczepiane, nie dlatego, żeby zniwelować jakąś chorobę, ale żeby ulepszyć samą jednostkę ludzką. Taki super człowiek. Ale najpierw musi wzrosnąć procent ateistów i tych o innym spojrzeniu etycznym.
***
Na początku waszej dyskusji, JJThompson podchodził do tego bardzo nieprzekonywająco mówiąc m.in, że:
“Pomijam tu problem przejęcia kontroli nad taką aparaturą przez osobę do tego niuprawnioną [crackera]. Jednak nie jest to tylko sf, ale realne zagrożenie, na które też warto zwrócić uwagę.”
To według mnie możemy sobie wsadzić jednak pomiędzy te bajki z S-Fi. Nikt nie będzie nam dawał tego co mogłoby celowo działać na naszą niekorzyść. Takie urządzenia będą raczej schowane na tyle by nikt nie wiedział czy takie coś mamy, raczej nie będzie to też sterowane przez nikogo innego prócz automatycznie zaprogramowanego procesora.
Witam,
Mam prośbę do użytkownika Teloch: Czy możesz mi również odpowiedzieć jakie rezultaty przynosi głęboka stymulacja mózgu w mózgowym porażeniu dziecięcym z atetozą ? Ono jest też chorobą pozapiramidową. Mój e-mail: (protekcja przed spamem) Bardzo proszę o szybką odpowiedź i z góry za nią dziękuję
Odpowiedź poszła.
Witaj,
Mój ojciec, który jest chory na dystonię ogniskową dostał skierowanie do Bydgoszczy na wstępną kwalifikację do DBS. Z powodu dystonii ma drugą grupę, strasznie się męczy i szczerze mówiąc myślę, że to dla niego jedyny ratunek. Czy mógłbyś mi odpowiedzieć na maila (w miarę możliwości oczywiście), jakie są zagrożenia związane ze stymulacją mózgu? Czy to pomaga na dystonię?
Pozdrawiam i dziękuję
Dzięki za komentarz! Odpowiedź wysłałem e-mailem.