Beth Rutherford między 8. a 14. rokiem życia była regularnie gwałcona przez własnego ojca. W tym czasie dwa razy zaszła w ciąże i była zmuszona pozbyć się jej za pomocą wieszaka na ubrania. Dzieciństwo Nadean Cool było jeszcze gorsze – satanistyczne rytuały, stosunki ze zwierzętami, gwałty zbiorowe… Obie były święcie przekonane o zbrodniach swoich rodziców. Kłopoty zaczęły się, gdy zaczęto już na ścieżce sądowej sprawdzać fakty. Pierwsza dama na ten przykład okazała się dziewicą.
O niej samej świadczy to dobrze – o jej pamięci trochę gorzej. Wspomnienia, tak wyraźnie pamiętane przez obie panie, okazały się fałszywe. Informacje o gwałtach, delikatnie pobudzane przez nieumiejętnych terapeutów, doprowadziły do ewolucji seksualnych wyobrażeń w postać realnego wspomnienia. Chociaż sumy zadośćuczynienia sięgały 2,4 mln dolarów, chociaż praca terapeutów musi być już teraz wnikliwie sprawdzana przez innych kolegów po fachu, to sprawa fałszywych wspomnień pozostaje kwestią dość grząską. Zwłaszcza, że konsekwencje związane z pamięcią minionych zdarzeń są ogromne.
Tysiące ludzi rocznie zostaje skazanych na podstawie zeznań naocznego świadka. Wydawałoby się, że nie ma przecież nikogo bardziej nieomylnego nad osobę, która całe zdarzenie widziała na własne oczy. Okazuje się jednak, że relacje takich osób mało kiedy są obiektywne i zastraszająco często po prostu nieprawdziwe. Pani psycholog Elizabeth F. Loftus już od ponad trzech dekad zajmuje się badaniem właśnie zeznać naocznych świadków. Prostymi eksperymentami pokazuje, jak łatwo manipulować czyjąś pamięcią. Jej pierwsze przełomowe badanie polegało na odtworzeniu ochotnikom filmu z niegroźnego wypadku samochodowego. Po 7 dniach, owa grupa naocznych świadków, została zalana różnorakimi pytaniami. Prosta zmiana słów z “z jaką prędkością zderzyły się oba samochody” na “z jaką prędkością roztrzaskały się oba samochody” zwiększyła ową szybkość średnio o 16 km/h. Nie mówiąc już o tym, że badanym nagle przypominało się leżące na ulicy rozbite szkło, którego na filmie oczywiście nie było. Dlatego też, amerykański psycholog sądowy, nie tylko dba o zdrowie psychiczne oskarżonego czy świadków, lecz monitoruje przebieg przesłuchań tak, by nie padło żadne pytanie bogate w manipulację.
Jednak najważniejszą kwestią dalej pozostawały nie tylko przekoloryzowane, lecz wspomnienia całkowicie fałszywe. Przykłady podane przeze mnie na początku były wynikiem długotrwałej “terapii”, więc nie mogły być uogólniane na grupę prostych świadków naocznych. Loftus postanowiła więc sprawdzić, jak łatwo wszczepić do pamięci ochotników jakieś zdarzenia. Jak się okazało, wystarczyła duża figurka królika Buggsa i wzmianka o nim w krótkim ogłoszeniu o Disneylandzie. Badani, którzy czytali ów tekst, przebywając w tym czasie w pokoju z ową figurką, gdy przypominali sobie swój pobyt w owym bajkowym miejscu w 40% przypadkach wspominali spotkanie z tym futrzanym marchewkożercą. Opowiadali jak to się z nim witali, rozmawiali… ale chwila… przecież Buggs jest z Warner Bros! Co on robił w Disneylandzie? No właśnie… Lecz już 40% ludzi była święcie przekonana, że w swoim życiu przeprowadziła konwersację z długouchym kreskówkowym szkodnikiem…
Ale cała sprawa nie jest taka bajkowa – setki ludzi niewinnie skazanych, rozpad rodzin, niezliczone problemy zdrowotne spowodowane stresem, miliony dolarów odszkodowań, które mają pomóc pozbyć się straszliwych wspomnień… Powstała nawet Fundacja Syndromu Fałszywych Wspomnień, która jest miejscem dla osób, które zaniepokojone swoją przeszłością szukają potwierdzenia swojego życiorysu. Na szczęście minęły już lata tak silnego zainteresowania tematem wypartych wspomnień, które były rajem dla niskiej jakości książek pseudoterapeutycznych. Były to publikacje zawierające takie złote myśli jak np. “jeśli pamiętasz, że byłaś molestowana w dzieciństwie, natychmiast zgłoś się po pomoc. Jeśli nie pamiętasz – na pewno wyparłaś te wspomnienia.”. Nie mówiąc już o typowych objawach molestowania, wśród których można było znaleźć brak dbałości o zęby, lęk, gniew czy zniecierpliwienie względem rodziców, ciche mówienie… cóż – wychodzi na to że każdy z nas miał, choćby chwilowe, oznaki bardzo ciężkiego dzieciństwa, lecz jakoś to nam umknęło…
Nie można więc być tak mocno przywiązanym do swojej pamięci. Prócz niektórych przypadków, chociaż bardzo wspomnienia kochamy i często twierdzimy, że to one nas określają, tak naprawdę wiele jest w nich przekłamań, fałszu, przekoloryzowania i manipulacji. Dobrze to opisują słowa Wiesława Myśliwskiego:
Pamięć jest tylko funkcją wyobraźni.
Wyobraźnię mamy wszyscy – wszyscy też posiadamy jakieś fałszywe wspomnienia. Mój studyjny profesor – pan Wiesław Łukaszewski posiada na przykład wspomnienie z pewnego okresu dzieciństwa: bieganie po łące za bocianami. To co, że był to czas, który spędzał samotnie w domu, w wyniku zdrowotnych perturbacji :> bociany latały jak żywe :> A czy Wy macie jakieś białe plamy historii, które sami wypełniliście?
Białe plamy, nie pamiętam żebym miał kiedykolwiek kłopoty z pamięcią.
Gdy miałem siedem lat moi rodzice się rozwiedli. Każde normalne dziecko przeżywa to jako osobistą tragedię. Ale jeśli dziś sięgnę do swej pamięci wydaje mi się, że przeszedłem to zupełnie bezstresowo. Logika mi podpowiada, że pamięć mija się z prawdą.
A ja gdy miałam kilka lat, może 4,5?, zobaczyłam na szybie u babci sarenkę w zaroślach i kwiatach “wymalowaną” przez mróz. Innym razem w kalejdoskopie zobaczyłam krowę z kwiatkiem w pysku.
Co z oczywistych wzglęgów jest niemożliwe:)
To jest bardzo ciekawe, co piszesz, tyle chciałoby się na ten temat… A tu czasu brak!
Mama opowiadała, że wykłady z prawa na jej uczelni prowadził Borys Łapicki, ojciec Andrzeja. W pewnym momencie do auli wypełnionej studentami podczas wykładu weszła kobieta, profesor na jej widok powiedział “Przepraszam”, podszedł do niej i rozmawiał dokładnie 6 minut. Po jej wyjściu kazał wyciągnąć kartki papieru i napisać, jak była ubrana. Mama opowiadała, jaki kabaret był podczas następnego wykładu, gdy profesor czytał “zeznania świadków”. Tam tylko brakowało radzieckiej czołgistki w hełmie.
Prawda jest taka, że całe to “przypominanie sobie” tyczące zdarzeń z dzieciństwa zostało zainicjowane przez psychologów, którzy na tym zarabiali – i trzeba było sporo czasu, by do ludzi dotarło, że to wszystko są w większości bujdy.
Co do wiarygodności świadków, to sędziowie decydujący na podstawie ich zeznań najczęściej nie mają pojęcia o psychologii, nie mówiąc już o ławnikach z łapanki.
Ja mam słabą pamięć. Według słów męża dużo przekręcam, co da sie udowodnić. A dzieciństwa niemal nie pamiętam. Jak przez mgłę. Bardziej świadomie żyję od czasów liceum.
Ja mam wrażenie, że wiele rzeczy z dzieciństwa “pamiętam” tak na prawdę na podstawie opowieści rodzinnych, które słyszałam później..
To tak jak w tym badaniu, w którym uczestnicy słyszeli od swojej rodziny nieprawdziwą historię, o tym jak zgubili się kiedyś w centrum handlowym. Po jakimś czasie większość badanych “przypominała” sobie tę sytuację z własnego dzieciństwa.
Te wszystkie dane przekonują mnie, że nasz mózg wcale nie rejestruje zdarzeń, tylko w jakiś sposób je konstruuje. Dlatego każdy świadek tego samego wydarzenia przedstawi zawsze trochę inną jego wersję. Niesamowity ten nasz mózg :)
To wręcz oczywiste, że nie posiadamy pamięci doskonałej, po prostu dla tego, że w danej chwili skupiamy się zazwyczaj na jednej-dwóch rzeczach. W wspomnieniach resztę sobie dopowiadamy – bardzo łatwo te elementy dodać (dzięki naszej wyobraźni) jak już sam napisałeś przez osobę trzecią. Poza tym, rzeczywistość często może nam się mylić z marzeniami sennymi, o ile te nie odbiegały zbytnio od świata realnego.
Potem mamy tylko wątpliwości czy coś było granatowe czy zielone, szybkie czy wolne, piękne czy brzydkie itd.
Teraz mogę się tylko zastanowić czy osoba, którą wczoraj widziałem w autobusie była moją znajomą, a jeśli była… to czy aby na pewno?
A najlepsze jest w tym to – pewnie wielu tego doświadczyło (o ile nie wszyscy) – jedna historia + wielu uczestników = różne wersje :)