13 września 1848 roku. Lekarz w końcu dociera do domu Gage’a Phineas’a. Przy zranionym stoją koledzy z pracy – są w szoku, wieźli go do domu przez 45 minut. Bardzo przejęci wpatrują się jak medyk wykonuje swe czynności. Puls – 60 uderzeń serca na minutę. Lewa źrenica reaguje na bezpośrednie światło – doktor podnosi brew ze zdziwienia. Jego nowy pacjent jest świadomy, lecz słaby z powodu ubytku krwi. Ubytek czerwonego, życiodajnego płynu jest całkiem zrozumiały, zważywszy, że metrowy, żelazny pręt o średnicy 3,2 cm przebił jego czaszkę na wylot.
Gage pracował przy stawianiu szyn kolejowych. Do jego obowiązków należało wysadzanie prochem głazów. Podczas wykonywania tej czynności, rozkojarzony pracownik popełnił błąd – wielki, ostry pręt którym robił dziury do wsadzenia materiałów wybuchowych i ugniatał w nich piasek sam wywołał eksplozję. Siła odrzutu była tak wielka, że samo żelastwo wylądowało 27 metrów za plecami Gage’a, przechodząc jednocześnie przez jego głowę. Ponad 6 kilowy pręt trafił go pod policzkiem i wyszedł powyżej czoła, przebijając płaty czołowe. Mimo tak znacznego uszkodzenia mózgu, Phineas był przez większość czasu całkowicie świadomy, rozmawiał z innymi. Dodatkowo, po wyzdrowieniu, szybko powrócił do pracy. Najciekawsza w tym przypadku jest jednak zmiana jaka zaszła w jego zachowaniu. Jego przyjaciele zwykli mówić, że “to już nie jest Gage”.
Infekcja grzybicza trochę spowolniła proces kuracji. Sprawiła ona, że Gage pozostawał w stanie niemal śpiączki – odpowiadał pojedynczymi sylabami, nigdy sam się nie odzywał. Harlow, jego lekarz, zostawił dużo notatek z procesu rekonwalescencji. Dlatego wiemy, że po okresie komplikacji związanych z infekcją, pracownik kolei stał się bardzo dziecinny. Bardzo chciał wrócić do domu, w Lebanon. Codziennie wychodził z domu robiąc plany powrotu, nie bacząc na przyjaciół, którzy radzili mu zostać – przecież był pod stałą obserwacją lekarską. Po kolejnym okresie wysokiej gorączki, Phineas nie czuł już bólów głowy. Jego doktor w końcu zauważył światełko w tunelu powrotu pacjenta do normalności. Bo normalność wyglądała zupełnie inaczej niż jego zachowanie po wypadku…
Przed incydentem z prochem Gage był bardzo lubiany przez znajomych. Był bardzo pracowity, odpowiedzialny, przyjazny. Po uszkodzeniu płatów czołowych, wg. dr. Harlow’a, stał się niespokojny, nerwowy, hedonistyczny, bez szacunku odnoszący się do innych, nawet przyjaciół, obsceniczny, kapryśny, marudny, pełen słomianego zapału. Widoczna też była chęć zamanifestowania tego, że jest silnym mężczyzną – niemal jak potwierdzanie swojego miejsca w stadzie zwierząt. Ta zmiana sprawiła, że miał kłopoty w swojej pracy i nie został tam długo. Pracował później jako asystent, nauczyciel jazdy a nawet, przez rok, jako atrakcja – pokazywał blizny na skórze głowy i żelazny pręt który je sprawił. Phineas zginął w 1860 roku, męcząc się ostatnimi tygodniami z napadami padaczki.
Jego przypadek stał się w pewnym stopniu podwaliną pod rozpracowywanie lobotomii jako sposobu leczenia zaburzeń psychicznych. Bądź co bądź był on jedną z pierwszych osób z uszkodzeniem mózgu tak dokładnie opisanym i zbadanym. Nie można więc nie doceniać jego roli w rozwoju neuropsychologii. Jego czaszkę, jak i pręt, można obejrzeć na wystawie w muzeum anatomii im. Warrena w Bostonie.
Tutaj macie dokładną rekonstrukcję zdarzeń. Część z aktorów dostała poważne gaże za ten krótki film. Troje z nich zostało nominowanych do Oscara. Nawet wyraz twarzy Gage’a jest dokładnie odwzorowany na podstawie dawnych zdjęć. Dokładne mierzenie kątu wbicia się prętu przez superkomputery pozwoliło na szczegółowe oddanie sceny samego wypadku. Miłego oglądania.
No widzicie… Popsułam Telochowi dowcip :P
I tak Gage stal sie supergwiazda neuropsychologii :D a swoja droga, patrzac na kat wejscia w czache tego preta, nie zachaczyl mu platu skroniowego? :)
Film jest mistrzowski. Wygrywa doktor Harlow mowiacy: “You are a miracle in the world of neurology Phineas, thank you” :D w tym momencie autentycznie sie usmialem :)
Ktoś powinien ustanowić nagrodę dla śmiałka, który powtórzyłby wyczyn.. ;)
Taa… wypadki chodzą po ludziach… psychologia by bez nich rozwijała się znacznie słabiej…
Cóż zrobić gdy nie pozwalają na laboratoryjne modyfikacje żywego mózgu? :> To jedyna droga by pracownik kolei czy żołnierz ze szrapnelem w głowie stali się gwiazdami nauki :>