Grasz na laptopie w Quake3. Lecąc w powietrzu wystrzeliwujesz serię rakiet w biegnącego przeciwnika. W głowie już widzisz jego rozlatujące się ciało i plamę krwi, którą zaznaczy swoją obecność na mapie. W tle cicho brzęczy wentylator… Komputer pracuje wydajniej gdy chroni się go od przegrzania. Czy tak samo zwiększy się wydajność naszego “procesora”?
Z logicznego punktu widzenia, przegrzanie nigdy nie jest zbyt zdrowym wyjściem – tak dla układów elektrycznych jak i biologicznych. Nasze ciała skonstruowano tak, by działały najlepiej w optymalnych dla siebie warunkach. Dlatego każde od tych warunków odejście powinno kończyć się zaburzeniem homeostazy. Układ krwionośny stara się ją utrzymać pompując krew, która schładza nagrzane pracą neurony.
Ciekawą koncepcję naturalnego schładzania mózgu przedstawili Andrew Gallup i Gordon Gallup ze Stanowego Uniwersytetu Nowego Jorku. Badali oni ziewanie. Jest to w końcu czynność mająca wpływ na poziom naszej czujności, świadomości. Badacze kazali 44 studentom obserwować film z ziewającymi ludźmi. Każdy z nas zna przecież zarażające właściwości tej czynności. Ochotników podzielono na grupy – Część miała oddychać tylko nosem, część tylko ustami, część ustami mając na nosie zatyczki a część normalnie.
50% ludzi poinstruowanych by oddychali normalnie bądź przez usta zaraziło się ziewaniem. Oddychanie nosem stało się więc czynnikiem wpływającym na ten proceder. Dlaczego? Gallup’owie założyli, że to przez schładzanie mózgu – powietrze krążące w jamie nosowej szybciej wpływa na temperaturę wewnątrzczaszkową niźli nawet silny powiew wiatru w gardle. Potwierdziły tą zależność ziewania kolejne badania – grupa która miała na czole zimny kompres nie zarażała się – w odróżnieniu od grupy z kompresem ciepłym i o temperaturze pokojowej. Dodając do tego hipotezę, że mózg pracuje wydajniej gdy jest zimny, ziewanie okazuje się być funkcją organizmu oddalającą sen nie dzialajaca na zasadzie butli z tlenem lecz malego wachlarza.
Zespół kierowany przez Takashi Saito z Yamaguchi University spojrzał na ochładzanie mózgu z bardziej technologicznej strony. Skoncentrowali się oni na osobach chorych na padaczkę. Podczas ataku, ludzie ci doznają niekontrolowanych i gwałtownych wyładowań między neuronami. Taka praca powoduje nagrzanie całego “obwodu” i dalsze pogorszenie sprawy wśród neuroprzekaźników. Japońscy naukowcy opatentowali urządzenie, które wszczepione w czaszkę pacjenta, może chłodzić poszczególne części jego mózgu. Rurki przewodzą ciepło do radiatora, który rozwiązuje problem.
Sądziłem od zawsze, że mózg pracuje lepiej gdy jest mu zimno. Nie mogłem jednak na ten temat znaleźć żadnych naukowych badań. Kieruje więc pytanie do Was – lepiej Wam się myśli w lodówce czy w piekarniku? :>
szczerze – fatalnie myśli się szczękając zębami, a chyba jeszcze gorzej ociekając potem. ja do myślenia potrzebuję komfortowej temperatury, jednak jak się zastanowię to wolę chłodniejsze klimaty…
Od dzisiaj przestaję myśleć.
Ps. Telochu! Jak nie dajesz nowego wpisu, to nie dajesz. Jak dajesz, to dwa naraz. Wentylator miałeś włączony? :)
Nienawidzę upałów. Jest mi wtedy słabo i źle i na żadne myśli nie mam ochoty.
Myślenie w trakcie upałów powinno być zabronione. Ja żeby myśleć muszę mieć temperaturę pokojową, bo inaczej nie wiem jak się nazywam…
Ja w róznychtemperaturach myslę o róznych rzeczach… ;)
Mam kolegę, który niezależnie od pory roku chodzi w domu w krótkich spodenkach i krótkiej koszulce – mówi, że gdy jest mu za ciepło to chce mu się spać, a jak zimno to dobrze mu się myśli :> Oczywiście mówmy o racjonalnych temperaturach – nikt nie będzie myślał szybko gdy będą mu zamarzały gałki oczne :>
Torlin – Bo teraz trochę ciężko u mnie z czasem ;)
“Mam kolegę, który niezależnie od pory roku chodzi w domu w krótkich spodenkach i krótkiej koszulce” – mój klon :)
Ciekaw jestem kiedy zostały opublikowane te pierwsze badania na temat ziewania/schładzania mózgu? Ciekaw jestem, ponieważ trening autogenny Schulza (popularna technika autohipnozy lub jak kto woli techniki relaksacyjnej) zakłada zastosowanie wywołania uczucia “przyjemnego chłodu na czole”… Praca nt. treningu autogennego została po raz pierwszy opublikowana w 1932 r.
http://pl.wikipedia.org/wiki/Trening_autogenny < w linku temat bardzo po omacku potraktowany