Ludzka inteligencja to temat trudny. Jej słownikowe określenie jest bardzo problematyczne ze względu na jej nieokreśloną do końca naturę. Można ją rozpatrywać jako umiejętność dostosowywania się do nowych warunków, spryt, umiejętność wykorzystywania w praktyce zdobytych informacji czy wymyślania nowych, kreatywnych rozwiązań. Inteligencje można mierzyć testami IQ. Tylko czy to, co one sprawdzają, to w istocie inteligencja?
Sam myślałem nad koncepcją inteligencji jako biologicznie ustanowionej właściwości neuronów do tworzenia nowych połączeń. Ktoś o wysokim jej poziomie z łatwością by więc uczył się nowych rzeczy, miał dobrą pamięć a gęstość siatki neuronów powodowałaby szybsze łączenie faktów przy szukaniu rozwiązań problemów.
Przedstawię jednak krótko dwie najpopularniejsze teorie wysnute przez wcześniejszych badaczy tej dziedziny.
Czynnik G
Charles Spearman do badania inteligencji zastosował analizę czynnikową. Tym samym stał się twórcą czynnikowej koncepcji tej własności ludzkiego jestestwa. Jego teoria zakładała, że człowiek posiada dwa rodzaje inteligencji. Pierwsza, nazwana czynnikiem ogólnym (Czynnik G, od “General”), była tą swoistą, właściwą inteligencją, której wynik korelował ze wszystkimi zadaniami umysłowymi którymi Spearman raczył uczestników badań. Druga, o wdzięcznym symbolu S, to czynnik określające specyficzne zdolności, talenty człowieka. Ta teoria stała się źródłem koncepcji inteligencji skrystalizowanej i płynnej Cattella. Mimo późniejszego rozdrabniania, ogólny czynnik G stał się w umysłach psychologów pewnym symbolem. W końcu brocząc w czymś czego nie można do końca określić, najlepiej posługiwać się ogólnymi ideami.
8 Inteligencji
Wśród krytyki czynnika G, wyłoniła się inna koncepcja, rozdrabniająca inteligencję na części. A raczej mnożąca ją przez osiem. Howard Gardner wyróżnił właśnie tyle rodzajów tej własności człowieka. Jego teoria opierała się o badanie inteligencji lingwistycznej (językowej), matematycznej i logicznej, wizualnej i przestrzennej, muzycznej, interpersonalnej, intrapersonalnej, kinestetycznej i przyrodniczej. Ludzie na całym świecie z zapałem zaczęli sobie mierzyć poszczególne poziomy inteligencji każdego rodzaju. Z czasem koncepcje te ustępowały bardziej złożonym – np. Modelowi struktury intelektu Guilforda. Ś»adna jednak nie mogła pochwalić się empirycznym, jednoznacznym określeniem inteligencji. Zawsze była jakaś krytyka, jakieś błędy, niedopatrzenia czy nadinterpretacja wyników.
A co na to neurobiolodzy?
Setka ochotników poddanych emisyjnej tomografii pozytronowej podczas rozwiązywania trudnych i łatwych zadań w badaniu inteligencji ogólnej, pozwoliła John’owi Duncan’owi z Instytutu Badań nad Mózgiem w Cambridge, opublikować wyniki badań wskazujące, jakoby Spearman, ze swoim czynnikiem G, trafnie określił zasady działania umysłu w chwilach próby. Niezależnie od trudności zadania, u uczestników badania zawsze aktywna była boczna część kory czołowej. W zależności od typu problemu aktywowała się ona albo po jednej, albo po obydwu stronach mózgu. Jest to oczywiste potwierdzenie jednorodnej natury inteligencji – tak twierdzą współpracownicy Duncana. Wyniki ukazały też ciekawe własności grup mózgów ochotników – Ci inteligentniejsi zużywają o wiele mniej energii na rozwiązywanie zadań niźli ci bardziej przeciętni.
Z innych badań można tutaj przytoczyć udowodnioną przez W. Vogel i D. Browermana pozytywną korelację między ilorazem inteligencji a częstotliwością rytmu fal mózgowych alfa. Fal, które można sobie wymodelować :> Był też prowadzony bardzo ambitny projekt banku spermy geniuszy. Istotnie, dzieci urodzone dzięki temu magazynowi, odnalezione po latach, okazały się wykształcone i opłacane lepiej niż wynosiła średnia krajowa. Wyobraźcie sobie jednak wychowywanie przez matkę, która wie, że macie być geniuszami :> Ciekawe co by zrobił Roberta Clarka Grahama, człowiek który założył i prowadził ów bank, gdyby usłyszał najnowsze badania wskazujące na to, że inteligencję głównie dziedziczymy po matkach :> To z kolei dobrze wróży Japończykom – żeńska część społeczeństwa tego kraju od dawna króluje w dziedzinie średniej ilości punktów IQ wśród krajów świata ;)
A jaka jest Wasza koncepcja inteligencji? Bo mimo, że za wypełnienie różnorakich zadań na papierze odpowiada prawdopodobnie w głównej mierze ów czynnik G, nie musi się to przekładać na życie w społeczeństwie. Nie zaobserwowano na razie korelacji między inteligencją właściwą a radzeniem sobie w życiu. Może to cwaniactwo powinno być miernikiem inteligencji?
Cwaniactwo powinno byc wszkaźnikiem radzenia sobie w zyciu ;)
A inteligencję też trudno mi umiejscowić w jakimś jednym aspekcie – chociaz kuszące jest poszukiwanie rozwiązania całościowego, to z reguły prowadzi na manowce, wspomniane testy najlepszym przykładem (nawet pominąwszy ich obciążenie kulturowe).
“Geniusz” to też zjawsko w znacznej mierze determinowane kulturowo (bo zdolności muszą trafić w odpowiedni czas i przestrzeń) i ulepszenia gatunku poprzez taką selekcję raczej trudno sie spodziewać. To podejście zresztą zdyskredytowała historia eugeniki, ale co jakis czas jeszcze odżywa. W każdym razie gdyby nasz gtunek był inteligentniejszy statystycznie, to wcale nie jest powiedziane, żeby mu to wyszło na dobre – większość “prac” jakie ludzie musieli wykonywać by przeżyć wymagała raczej samozaparcia (a niekiedy i bezmyślności). Dziś sytuacja trochę sie zmienia, ale hydraulicy wciąż mają powodzenie większe od profesorów…
Jestem pierwszy raz, więc grzecznie mówię: Dzień Dobry.
Na określeniu słowa “inteligencja” (umysłowa) można się tak samo sparzyć jak określając słowo “inteligencja” (jako grupa osób). Ja kiedyś próbowałem i stwierdzam, że jest to niemożliwe do określenia. To tak, jak ktoś się komuś podoba, bo ma to coś, ale nikt nie umie tego “coś” określić. Ludzie z wyższym wykształceniem? Nieprawda. Zajmujący się kulturą, sztuką? Pięknie mówiący po polsku? O szerokich zainteresowaniach? Śšwietnie rozwiązujący łamigłówki?
Niby człowiek krąży gdzieś w pobliżu, ale to wszystko nie jest to. I spotykając takiego człowieka mówimy, że “on jest bardzo inteligentny”, ale przyparci do muru nie bardzo potrafimy to dokładnie wytłumaczyć.
Witam Torlin ;)
Któryś z publicystów GW ujął to co mówicie w zgrabną anegdotę, jakoby badacze inteligencji rzucali swoimi koncepcjami tematu jak rzutkami. Słychać, że trafiają w tarczę, lecz nikt nie trafił w jej środek :>
Dlatego badania Duncana były tak obiecujące. Zwłaszcza, że przy wyraźnej dziedziczności tej cechy, mam nadzieję, że będzie ona w najbliższej przyszłości wyjaśniona :> Tylko właśnie… co dokładnie jest dziedziczone? :P
Najprościej byłoby odejść całkiem od koncepcji inteligencji i skupić się np. na czynniku G (owa boczna część kory czołowej) + pojedyncze umiejętności w różnych dziedzinach… Bo zakręcimy się w tym bardziej niż w pojęciu “człowieka” :>
Aha – i zachęcam do odpowiadania w tym wpisie – PYK! ;)
Wszyscy od zawsze mówili mi, że jestem inteligentny, a mi do dzisiaj nie udało się ustalić cóż to takiego jest. :)
Myślę, że sprawą utrudniającą zrozumienie problemu jest to, że ludzie łatwiej powiedzą “jesteś inteligentny”, niż przyznają ci rację w jakimś temacie. Inteligentny człowiek najczęściej ma dobre rozeznanie w tematach, którymi się interesuje, łatwiej pojmuje i przyjmuje argumenty.
Ciekawa jest to, że społecznie cenimy tych inteligentnych, a nie doceniamy tych zaradnych życiowo, którzy potrafią jakoś sensownie uporządkować swoje życie. Szkoła kompletnie ignoruje naukę życiowej zaradności.
Inteligencja to piękna rzecz, tylko do czego to komu potrzebne. Niby nie zrobią, ci wody z mózgu, ale masz przerażającą jasność co do tego, że twój szef ma mózg jak beton, ale i tak będzie twoim szefem, bo jest zaradniejszy. ;D
Dodatkowo – jak wynika z królowej nauk, statystyki – inteligentne osoby są mniej szczęśliwe od szaraczków :>
Teloch: Owe badania (ich wynik) wynikają z poniższego dialogu osoby inteligentnej (OI) z ankieterem (A):
A: Czy jesteś szczęśliwa?
OI: A co Pan rozumie pod pojęciem szczęścia?
A: Możliwa odpowiedź to ‘tak’ albo ‘nie’.
OI: Ale ja nie umiem odpowiedzieć na takie pytanie.
A: Czyli ‘nie’.
OI: Powiedziałem, że nie umiem…
A: Przechodzimy do następnego pytania…
Heh, możliwe ;)
Ale myślę, że jest to też spowodowane tym, że osoba inteligentna spostrzega więcej – i swoich zalet i wad. Wszystkie swoje porażki jest w stanie wytłumaczyć swoimi brakami a nie “bo wszystko to przez Ś»ydów” :> Nie upraszcza świata.
Ależ Dru’ ma rację. To jest nieszczęście osoby inteligentnej. Na każde proste pytanie ma kłopot z odpowiedzią, zawsze jest jakieś ‘ale”, wszędzie widzi uwarunkowania, momenty, w których dane zjawisko nie występuje.
Do pewnego stopnia masz rację Teloch, ale…
(początek zdania jest oznaką mojej inteligencji, prawda Torlin? :D )
… ja wszystkie swoje porażki potrafię uzasadnić swoimi brakami :), problem jednak w tym, że przyczyny porażek najczęściej są tak skomplikowane, że dojść ich przyczyn nie sposób. W dobry dzień myślę, że to wina świata w zły że to jednak moja wina i każdą z opcji potrafię bardzo dobrze uzasadnić.
Wg mnie inteligencja powoduje dużo dyskomfortu, choć daje też wiele satysfakcji. Jednym słowem życie jest bogatsze. :)
Ja zaś jestem za taką teorią: inteligencja wyrasta z wiedzy/doświadczenia, oczywiście duża wiedza nie musi iść w parze z dużą inteligencją. No i tu się zaczyna… Człowiek inteligenty to taki, który potrafi w danym temacie zastosować cały swój zasób informacji, skonfrontować go ze sobą i wysunąć kilka (nie jeden) wniosków (żaden z nich nie musi być prawdziwym rozwiązaniem danego problemu). Wynika to z dużej ilości połączeń między neuronami. Oczywiście z tego również wynika, że każdy z nas posiada inną inteligencję (tu raczej wolę nie używać stwierdzenia “poziom IQ”). Nie możemy więc mierzyć poziomu inteligencji – przynajmniej nie wtedy kiedy będziemy bazować na takiej teorii.
Może cały problem tkwi w tym, że człowiek inteligentny zawsze znajdzie powód do przemyśleń. Nie “kupuje” niczego w ciemno bo tak ma to zaprezentowane czyli bo tak ma być.Doszukuje się wszędzie “drugiego dna prawdy”.
Często uchodzi za dziwaka,zarozumiałego introwertyka, który żyje w swoim świecie rozmyślań.
Na tę okoliczność przyszła mi na myśl anegdota:
Pewnego razu pewien profesor z UMK w Toruniu poproszony przez małżonkę o wyprowadzenie dziecka w wózku na spacer, tak się zapomniał w swoich dociekaniach,że do domu wrócił bez potomka.
Na to zrozpaczona żona powiada:
-I co ja mam z Twojej inteligencji?
-Własnego dziecka nie potrafisz dopilnować!
-Wszystko na mojej głowie.
-A ty ciągle rozmyślasz…..;))
Toteż w życiu chyba należy łączyć inteligencję z nabytym doświadczeniem i operatywnością.
Łut szczęścia i właściwi ludzie po drodze jakże mile widziani, prawda?
Zawsze ma kto takiego ” zadumanego profesora” za rączkę pociągnąć aby pod Tira nie wpadł, biedactwo :D