A dokładniej dr. Tomasza Witkowskiego.
Książę Marek Śšwiatopełk Śšwiętopełk Zawadzki, mgr psychologii, prowadzi terapię metodą Chirurgii Głębinowej Psychologicznej. Jest zarejestrowany w Polskim Towarzystwie Psychologicznym pod nr 931. Dodam, że jest zaledwie księciem, bo tytułu króla zrzekł się na rzecz Matki Boskiej.
Czyli o psychoterapii mówi dr Witkowski. Polecam wywiad dostępny tutaj.
Na rzecz Matki Boskiej? A nie Jezusa ze Śšwiebodzina?
Taaa, jedyny oświecony i znający ukrytą prawdę, którą to naukową wiedzę wszyscy terapeuci (no może poza behawiorystami) ukrywają w ogólnoświatowym spisku. Nie trudno to zinterpretować nawet nie będąc psychologiem.
W rzeczy samej książę Śšwiętopełk i doktor Witkowski to dwie strony tej samej monety. Monety o nominale “1 Oszołoma”.
Tu nawet dyskutować nie za bardzo jest z czym.
@ Adam – no nie powiedziałabym, witkowski jest ciekawym rozmówcą i dyskutować to z nim akurat byłoby o czym :) nie przeczytałam jeszcze wywiadu, ale po samym tytule sądząc zastanawiam się czy to jego kolejna prowokacja? jeżeli tak – bardzo trafiona
już po – zgadzam się z witkowskim w wielu pktach – to o podawaniu swojego swiatopoglądu – genialne, to o braku kontroli nad psychoterapeutami – prawdziwe, u nas nawet nie ma mechanizmów zabezpieczajacych pacjenta w jakimkolwiek stopniu – w przeciwieństwie do amerykanów, pacjent nie ma szans na udowodnienie czegokolwiek nieuczciwemu terapeucie – nie ma praktyki nagrywania sesji, kontroli nad terapią, a zasady etyczne to często fikcja – sama znam dyplomowaną terapeutkę, która z pacjentem (młodszym notabene o 20 lat od siebie) zrobiła sobie dziecko, do dziś pracuje w zawodzie
Cytując Witkowskiego – jesteśmy tylko ludźmi. Psychoterapeuta otrzymuje władzę nad drugim człowiekiem, ponieważ wchodzi w nierówną relację. To nie może, ale musi powodować różnego rodzaju patologie. Dr Tomasz po prostu broni twardą psychologię, z czego się mocno cieszę, ponieważ ogólnie jestem za oddzieleniem psychologii od psychoterapii.
@Jędrzej – ja jestem, przyznaję w rozterce – z jednej strony czytam gościa i mówię sobie “brawo, ten facet ma rację”, bo widzę te wszystkie zagrożenia i nieprawidłowosci, z drugiej – byłam na ustawieniach hellingerowskich i nie potrafię ocenić ich terapeutycznej roli, ale uważam, że dały mi wiele materiału do przemyśleń, a co do oddzielenia – ale jak to zrobić? jedna wydaje sie byc zależna od drugiej – nie mają sensu same badania – efektem ma byc poprawa jakości życia, wyleczenie pacjenta, pomoc drugiemu człowiekowi a ta jest strasznie trudna do zoperacjonalizowania..
Możemy polepszać ludzkie życie nie narażając się na tego rodzaju “sztukę”. Nawet środkowe światło stopu było pomysłem psychologa. Badanie mechanizmów, które nami kierują, pozwala zrozumieć i zapobiegać konfliktom, uczyć się produktywnego współżycia tak w związku jak i w pracy – i nie trzeba od razu uciekać do piramidy Maslova czy pola wszechwiedzącego. Wystarczy stwierdzić, że żółte wozy strażackie mają mniej wypadków od czerwonych bo w trudnych warunkach poznawczo szybciej żółć dostrzegamy i zacząć stosować tę wiedzę w projektowaniu przestrzeni użytkowej. Sprawdzona eksperymentalnie rzecz czy technika musi działać. Tylko więcej tego zacięcia naukowego trzeba do psychologii wprowadzić. Albo odciąć psychologię naukową od psychoterapii i promować pierwszą jako wiedzę o człowieku a drugą, jako rodzaj spotkań, które sprawią, że będzie się człowiek czuł fajnie. Terapia poznawczo-behawioralna by się gdzieś tutaj w środku znalazła, ale nikt jej nie stosuje, bo jest dla klientów zbyt prosta :>
@Jędrzej “Terapia poznawczo-behawioralna by się gdzieś tutaj w środku znalazła, ale nikt jej nie stosuje, bo jest dla klientów zbyt prosta” – super niani nie oglądasz? ona tylko takimi metodami się posługuje :P
zastanawiam się nad mechanizmami – czy nie w tym rzecz, że one w kryzysie nie są uniwersalne – dlatego tak trudno o idealną terapię.
O, świetny przykład. Terapia poznawczo-behawioralna jest tak prosta, że nadaje się tylko dla dzieci ;) Każda terapia jest dla pacjenta idealna, bo po niej czuje się dobrze. Nie jest to jednak spowodowane tym, że dana szkoła terapeutyczna miała rację przy konstruowaniu koncepcji człowieka, tylko, że terapeuta to miły gość, bo można z nim pogadać.
ej, no, bez przesady – to po co oni tyle lat studiują? :)) nie zgodzę się, ze każda jest dobra dla każdego – jesteśmy różni i różne metody będą przemawiały do różnych osób, sądzę raczej, że nie ma jednej z powodu braku jednej wyjaśniającej wszystko koncepcji człowieka. Jasne, ze wielu pomaga sama rozmowa ze skupioną na nich drugą osobą (pewnie dlatego, że w realu o to trudno:)), ale też mam poczucie, ze im bardziej ten drugi człowiek jest poukładany, im więcej ma “przepracowanych” aspektów swojej osoby, im ma większą wiedzę o mechanizmach zachowań – tym lepiej może pomóc drugiej osobie i tu terapeuta jest niezastąpiony – żaden kolega, z nawet najlepszymi intencjami go nie zastąpi.
Tyle ze też miewam wątpliwości co do czystości intencji terapeutów :)
ps. gdzie jest dyskusja o homoseksualizmie? bo nie mogę znaleźć??